Premier Włoch Silvio Berlusconi wyraził w piątek opinię, że masowa ucieczka mieszkańców północnej Afryki na włoskie wybrzeża to "ludzkie tsunami". Szef rządu zasugerował, że Włochy pozwolą imigrantom przedostać się do innych krajów, czyli głównie do Francji.
Na konferencji prasowej Berlusconi przedstawił, jak to ujął, "mały plan Marshalla", by doprowadzić do zablokowania fali nielegalnej imigracji z Tunezji.
Premier zaprezentował propozycję przyznania wszystkim nielegalnym imigrantom, którzy przypłynęli na Lampedusę i do innych punktów we Włoszech, tymczasowego prawa pobytu, aby umożliwić im swobodną podróż przez Włochy do celów w innych krajach. Oceniono, że w ten sposób, uświadamiając realną groźbę napływu imigrantów, szef włoskiego rządu chce zmusić Francję, która nie wpuszcza uchodźców z Italii, a także całą Unię Europejską do udzielenia poparcia gabinetowi w Rzymie w walce z nielegalną imigracją i skutkami obecnego kryzysu.
Ta kontrowersyjna oferta włoskiego rządu jest faktycznie wyjściem naprzód oczekiwaniom imigrantów z Tunezji, spośród których wielu deklaruje po przybyciu na wyspę Lampedusa, że nie chcą pozostać w Italii. W ostatnich dniach wielu Tunezyjczyków podjęło próbę przedostania się do Francji przez granicę w rejonie miasta Ventimiglia. Strona francuska ich nie przyjęła.
Kryzys imigracyjny we Włoszech pogłębia jeszcze zjawisko masowych ucieczek imigrantów z miasteczek namiotowych. Chaos zapanował w miejscowości Manduria w Apulii na południu, skąd przez ogrodzenie uciekły dziesiątki afrykańskich uchodźców.
Jednocześnie poszczególne regiony Włoch sprzeciwiły się tworzeniu na ich terytorium kolejnych miasteczek namiotowych dla uciekinierów, gdyż - jak wyjaśnił szef Konferencji Regionów Vasco Errani - zarządzanie takimi strukturami jest niemożliwe.
Silvio Berlusconi, który w poniedziałek udaje się na rozmowy do Tunisu, zarzucił władzom Tunezji, że nie powstrzymały fali nielegalnej imigracji.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.