Około 150 nielegalnych imigrantów, płynących na Lampedusę, zaginęło w nawałnicy w Kanale Sycylijskim, w odległości około 40 mil morskich od wyspy - podały włoskie media. Ocalało 47 ludzi z przewróconej z łodzi.
Poszukiwania zaginionych prowadzą statki patrolowe i samolot Straży Przybrzeżnej. Warunki na morzu są bardzo trudne, wieje silny wiatr.
Do tragedii doszło w nocy z wtorku na środę na wodach terytorialnych Malty i to właśnie władze morskie tego kraju zawiadomiły włoski kapitanat o sygnale SOS, nadanym przez telefon satelitarny z dużej barki z imigrantami, która wpadła w nawałnicę. Marynarka wojenna Malty informując o tym stronę włoską podkreśliła, że nie jest w stanie pomóc łodzi.
Włoska Straż Przybrzeżna wysłała natychmiast we wskazany rejon kilka swoich jednostek. Tuż przed rozpoczęciem akcji ratunkowej, znacznie utrudnionej przez bardzo złe warunki, łódź z imigrantami wywróciła się i wszyscy wpadli do morza. Udało się uratować 47 imigrantów. Twierdzą oni, że na ich łodzi było łącznie około 200 osób.
Incydent wpisuje się w rosnące napięcia dyplomatyczne między krajami.
W coraz bardziej powiązanym świecie jesteśmy wezwani do bycia budowniczymi pokoju.
Liczba ofiar śmiertelnych w całej Azji Południowo-Wschodniej przekroczyła już 1000.
A gdyby chodziło o, jak jest w niektórych krajach UE, legalizację narkotyków?
Czy faktycznie akcja ta jest wyrazem "paniki, a nie ochrony"?