Jan Paweł II był rzecznikiem i piewcą kultury, która pokazuje wielkość człowieka i podnosi do Boga – uważa ks. prof. Andrzej Szostek, uczeń Karola Wojtyły i jego następca na katedrze etyki KUL.
Pisząc o sprawach społecznych papież dyskutuje także z marksizmem...
– Już w „Osobie i czynie” pojawia się kategoria „alienacji”, która polega na tym, że wytwór człowieka zdobywa nad nim władzę. Dla Marksa jednym z fundamentalnych pojęć była alienacja ekonomiczna polegająca na tym, że człowiek stworzył pewien niesprawiedliwy system społeczno-ekonomiczny, który nad nim panuje. W „Osobie i czynie” Wojtyła nawiązuje do problemu alienacji i pisze, że Marks nie sięgnął dostatecznie głęboko pisząc o alienacji. Przyznaje, że na świecie panują krzywdzące człowieka stosunki ekonomiczne powodujące niesprawiedliwość społeczną i nie można wobec nich pozostać obojętnym. Ale jego zdaniem zmiana tych stosunków nie wystarczy, gdyż trzeba jeszcze zmienić ludzkie serce, sięgnąć do wymiaru „bliźniego” i na nim oprzeć problematykę alienacji. Jako papież uznał tę problematykę za na tyle ważną, że przeniósł ją na teren światowy. Już po upadku komunizmu w 1989 r. papież w encyklice „Centesimus annus” powraca do problemu alienacji i powiada, że to, co zaproponował Marks jest – jak powiedział Leon XIII – lekarstwem gorszym od choroby. Jan Paweł II podkreśla w niej, że lekarstwa już nie ma, ale choroba pozostała i alienacja jest cały czas problemem. Podkreśla w niej, że system społeczno-ekonomiczny oparty na zasadzie traktowania innych jako rywali, konkurentów w dostępie do różnych dóbr, musi rodzić niepokoje.
Jan Paweł II był przenikliwym analitykiem, a nawet krytykiem współczesnej kultury. Czego ona głównie dotyczyła?
– Nie wiem, czy był krytykiem. Raczej nie był recenzentem, gdyż śledził życie kulturalne i cieszył się z tego, co się dzieje w kulturze. Lubił spotykać się z ludźmi kultury, interesował się muzyką i literaturą. Nie tylko ją czytał, ale sam tworzył nawet gdy był papieżem, czego dowodem jest „Tryptyk Rzymski”. Nie mógł sobie odmówić przyjemności tworzenia poezji. Miał świadomość, że nie można poprzestać na krytyce, wybrzydzaniu i dystansowaniu się od wielu rzeczy, które dzieją się na świecie. Był przekonany, że lepiej pokazywać dobro i samemu je prezentować. W „Tryptyku Rzymskim” Jan Paweł II pokazał m.in., że kultura tworzy się w ciszy, zatopieniu się w Bogu i dotyczy też spraw wielkich. Nie jest to krytyka, ale sygnał, aby zobaczyć, jak bardzo we współczesnym świecie potaniało słowo. On, który zawsze tyle działał, zawsze wiele czasu poświęcał na modlitwę i kontemplację, pokazuje w swych utworach, że na tym gruncie rodzą się rzeczy piękne i wielkie. Jednym z atutów globalizacji jest łatwość komunikacji i wypowiadania słów, ale z drugiej strony słowo staje się zbyt lekkie i płaskie. Warto w tym kontekście zobaczyć jak skrupulatnie przygotowywał przemówienia przed pielgrzymkami, czy encykliki. Każde słowo jest w nich gruntownie przemyślane. Dlatego trzeba je czytać w ciszy. Tym bardziej, że obecnie przyzwyczailiśmy się do lekkostrawnych komunikatów, a nie do medytacji. Nie jako krytyk, ale własnym przykładem Jan Paweł II dystansuje się od kultury pozornej.
Jan Paweł II doskonale znał wartość słowa jeszcze z czasów działalności teatralnej.
– Gdy był jeszcze sprawny fizycznie fantastycznie umiał podawać słowo. Darzył słowo wielkim szacunkiem i nie była to kwestia taniego teatralnego gestu. Mówiący musi być tak przeźroczysty w głoszeniu słowa, aby ono wybrzmiało w całej swej głębi i majestacie. I on tak właśnie robił. Chciał, aby kultura wznosiła człowieka na wyżyny. Jedną z naszych pokus jest odbrązawianie i obalanie przyjętych autorytetów. Jan Paweł to dostrzegał. Oczywiście, można niszczyć autorytety. Szczególnie robią to ci, którzy poprzez wywołanie skandalu chcą szybko zdobyć popularność. Ale pamiętajmy, że nie jest to droga prowadząca w głąb i pozwalająca na wzrost kultury. Przypomnijmy poetycką medytację papieża Wojtyły na temat piękna Kaplicy Sykstyńskiej w „Tryptyku Rzymskim”. Widziałem jego rękopis. Został on napisany niemal bez poprawek. Papieżowi chodziło o ukazanie całego piękna, które raduje serce człowieka i unosi ku Bogu. Szczególnie dbał o wartość drogocennego słowa zrodzonego w ciszy i bólach. Był rzecznikiem i piewcą kultury, która pokazuje wielkość człowieka i podnosi do Boga. Oczywiście nie zapominajmy, że papież był świadom ciemnych stron naszej kultury, ale dopominał się przede wszystkim o przywrócenie jej właściwych proporcji.
Mówiliśmy o papieżu filozofie i teoretyku. Ale był on personalistą praktykującym, czego nie raz chyba Ksiądz Profesor był świadkiem.
– Bycie świadkiem jest zawsze kłopotliwe, gdyż można zostać posądzonym o niedyskrecję, albo o samochwalstwo. Pamiętam pierwsze seminarium z moim udziałem, które odbyło się w Krakowie. Jeździliśmy do kard. Wojtyły za jego pieniądze. Gdy został biskupem, nie pobierał już pensji na KUL-u. Jego pobory były rozdzielane na stypendia dla studentów. A pensje z okresu wakacyjnego były przeznaczane na nasze przyjazdy do Krakowa. Seminaria trwały od godz. 16 do późnego wieczora. Pamiętam jak dziś, gdy w trakcie seminarium zabrałem głos. Kard. Wojtyła w tym czasie pisał jakieś listy. W pewnym momencie podniósł na mnie wzrok i ja zamilkłem. Zrobiło mi się nagle wstyd, gdyż w tych oczach i spojrzeniu była taka uwaga i skupienie. Pomyślałem sobie, że na takie skupienie trzeba sobie zasłużyć. Miałem poczucie małości tego, co mówię w stosunku do jego skupionej uwagi. Od tego czasu starałem się, aby słowa przeze mnie wypowiadane były godne tej jego pilnej uwagi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.