Stawanie wobec społeczności w roli proroków, dokonywanie – jeśli nie cudów – to spektakularnych akcji z pozoru w głębi wiary, a faktycznie tylko na deskach światowego teatru interesów i próżności. Zawsze tak było.
Zabrałem się za pisanie we środę, w naszym kalendarzu dzień św. Franciszka Salezego. Czas: 1537 – 1622. Miejsce: Lyon. To miejsce odejścia z tego świata. A miejsce największej aktywności – Genewa. Funkcja: biskup. Czasy: niespokojne jak nasze i jak nasze z podupadającą wiarą wielu kręgów. Także wśród duchownych. Z drugiej zaś strony walki o wiarę. Dokładnie mówiąc, walki różnych frakcji wiary. Wielu było wokół Franciszka ludzi wiary żywej i głębokiej, także świętych (nie tylko mężczyzn, ale i kobiet). Ale wrogów nie brakowało – tak osobistych, jak i motywowanych rozłamami wśród wierzących. Niewierzących pewnie też było wielu. To skrótowy portret nie tylko tamtych czasów, ale i naszych. Stąd tytuł komentarza: Nihil novi sub sole – Nic nowego pod słońcem.
Biorę do ręki obie książki mojej Stryjenki, Fulli Horak, wiem, że obie powstały na styku dwóch światów – sceptycyzmu i gorącej wiary. Jedna w latach trzydziestych, druga pięćdziesiątych minionego stulecia. Odbiorcy i czytelnicy z obu kręgów wywodzili się i wciąż z obu światów się wywodzą. Wydanie pierwszej, «Święta Pani», sfinansował i propagował gen. Rydz-Śmigły. Trudno go o dewocyjne nastawienie posądzać – widać wszelako, że struna wiary w jego umyśle jednak zadźwięczała. I to mocno. Można by pisać o dedykacji w egzemplarzu, który leży obok mnie… Wspomniany tam jest Wacław Berent, zaś w podpisie Kazimierz Iłłakowicz (vel Kazimiera Iłłakowiczówna). No i dzieje owego egzemplarza – za długa opowieść jak na felieton. Druga książka pt. «Niewidzialni» ma historię wręcz burzliwą, a jako książka w znaczeniu edytorskim zupełnie niedawno zaistniała.
Biorę do ręki książkę wspomnianego św. Franciszka Salezego sprzed stuleci, biskupa Sabaudii. Jej tytuł «Filotea». I takie zdanie: „Błędem jest zatem, nieomal herezją, usuwanie pobożności z wojskowych koszar, z rzemieślniczych warsztatów, z dworów książąt, z mieszkań małżonków…” Inny kontekst dziś, inny wówczas. Książęcych dworów nie ma, ale sprawa wypychania znaków i treści religijnych z obszaru życia społecznego wciąż jest żywa, a pewnie jak wówczas napięta. Nihil novi sub sole! A swoją drogą w internetowych księgarniach ofert tejże książki jest nieprzeciętnie wiele. Co znaczy, że jest lekturą wciąż aktualną. Pobożna książka sprzed kilkuset lat? A no właśnie. Coś w tym, musi być.
Powtórzę cytat: „Błędem jest zatem, nieomal herezją, usuwanie pobożności…” Tak wówczas jak i dzisiaj w usuwanie pobożności z życia angażują się zwyczajni ludzie w kręgu swojej codzienności, zainteresowań, towarzyskich kontaktów. Jednym obszarem jest ta zwyczajność kręgu zamieszkania, pracy, świętowania (tak, tak; wbrew pozorom usuwanie świętości ze świętowania to nie lapsus lingue).
Zaangażowanie w desakralizację codzienności zda się być zrozumiałe, gdy czynią to ludzie małej albo i żadnej wiary, ludzie zdemoralizowani w ten czy inny sposób. Ale zarówno wtedy jak i dzisiaj czynią to nawet ludzie wierzący i – jak łatwo to słowo wypowiedzieć – praktykujący. Także ci, od których z racji wyboru drogi przez życie, oczekujemy widomych przejawów wiary. Nawet ci, którzy postawieni są wysoko pośród wierzących. Powinni być przewodnikami, tymczasem sami błądzą. Jak refren powtórzę: Nihil novi sub sole.
Jest jeszcze druga strona medalu. Niegdyś też była. Mianowicie stawanie wobec społeczności w roli nieomalże proroków, dokonywania – jeśli nie cudów – to wielkich i spektakularnych akcji bądź wyczynów, z pozoru w głębi wiary, a faktycznie tylko na deskach światowego teatru interesów i próżności. Św. Franciszek i z takimi walczył o pobożność prawdziwą. Bardzo go nie lubili. Skoro refren, to powtórzę: Nihil novi sub sole.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.