Nawet ci, którzy mają pierwszy stopień słuch – słyszą że grają – wiedzą, że coś z naszą muzyką kościelną jednak jest nie tak.
Papieski Instytut Muzyki Sakralnej obchodził sto lat. Z tej okazji Benedykt XVI wystosował do kanclerza tej uczelni, kardynała Zenona Grocholewskiego, specjalne przesłanie. Papież przypomina w nim soborowe nauczanie w tym względzie: przede wszystkim wagę chorału gregoriańskiego, który jest tradycyjnym i najbardziej uniwersalnym śpiewem Kościoła. Wskazuje, że śpiewy podczas liturgii powinny mieć modlitewny charakter, że powinny być piękne, że powinny być zgodne z tekstami i gestami liturgicznymi; że konieczne jest, by były dostosowane do kultury lokalnej, bo mają zaangażować wiernych obecnych na Eucharystii. Nie mam wątpliwości: na tym polu mamy bardzo dużo do zrobienia.
Takie mamy czasy, że ludzie chętnie słuchają muzyki lub utworów muzykopodobnych, ale dużo mniej śpiewają. Stąd mniej chętnie niż dawniej włączają się we wspólny śpiew w kościele. Nie sprzyja też temu sposób gry sporej części organistów. I nie chodzi o to, że nie potrafią grać czy że instrument słaby. Jedni, zwłaszcza ci uważający się za artystów, mają tendencję do aranżowania każdej melodii. Konie z rzędem temu, kto nawet znając pieśń potrafi wyczuć, gdzie organista przyspieszy, a gdzie zwolni. Inni, dyżurujący przez kilka niedzielnych Mszy, są po prostu znudzeni graniem ciągle tego samego. I to słychać. Kuleje dobór pieśni, zapomina się o konieczności uczenia nowych. I jest jak jest. Gdy w okresie wielkanocnym zdarzy się nieszczęście pójścia z procesją dookoła kościoła, po powrocie na Mszę śpiewa się te same pieśni. Bo wielkanocnych jest po prostu mało. A i tak części z nich – tych zamieszczonych w śpiewnikach - nikt już nie zna. Musi tak być? Nie powstaną nowe?
Nie jestem na bieżąco z religijną piosenką „młodzieżową”. Ale wiem z doświadczenia sprzed lat, że wiele tam pieśni pięknych. I co najważniejsze, spełniających wymogi śpiewu wykonywanego podczas liturgii. Często oparte na tekstach biblijnych, często głęboko teologiczne. I wcale nie tak trudne do powtórzenia. Wręcz przeciwnie, rytmiczne (co dla organistów jest akurat poważną trudnością), łatwo wpadające w ucho. Dobrze wykonywane – z prowadzącą śpiew scholą, przy akompaniamencie gitary i fletu – porywające iście nieziemskim pięknem. Wiem, bo nieraz je w takim wykonaniu słyszałem. Sporo z nich zamieszczono w oficjalnym śpiewniku mojej archidiecezji, więc podejrzewam, że w innych nie jest inaczej. Czemu podczas Mszy ich nie słychać?
Śpiew podczas Mszy nie jest wcale sprawą marginalną. To być albo nie być piękna liturgii. Największe skupienie celebransa, najlepsze przygotowanie służby liturgicznej nic nie dają, jeśli organista rzępoli. Piękny śpiew – ale nie występ chóru, śpiew w którym mogą uczestniczyć nawet ci, którzy mają nie najlepszy słuch – pomaga wznieść serca ku Bogu. Naprawdę. A piękna liturgia jest przedsmakiem nieba.
Dla ułatwienia czytelnikom zapoznania się z nauczaniem soboru odnośnie do muzyki kościelnej na następnej stronie wybrane fragmenty z Konstytucji o Liturgii dotyczące tej właśnie problematyki
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.