Tak sam o sobie mówi ks. prałat Wiesław Aleksander Niewęgłowski, duszpasterz środowisk twórczych w Polsce. Tuż przed swoimi 70 urodzinami opowiada o swojej pracy duszpasterskiej, naukowej oraz twórczej.
Najpierw byli uczniowie ze szkół średnich, potem studenci z duszpasterstwa akademickiego. Później miałem zajęcia i wykłady dla studentów na różnych uczelniach, które trwają do dzisiaj.
Był Ksiądz duszpasterzem akademickim w kościele św. Anny.
- Miałem już wcześniej wiele kontaktów ze studiującą młodzieżą. Dlatego nie było trudno się odnaleźć, gdy obejmowałem tę funkcję. Warszawa narzuciła nowy styl pracy. Studenci organizowali kluby, spotkania z artystami. Pewnie to było inspiracją do wymyślenia Tygodni Kultury Chrześcijańskiej...
Kontakty z młodzieżą ułatwiły Księdzu relacje z twórcami, które rozpoczęły się w latach siedemdziesiątych ....
- Po raz pierwszy otworzyłem wtedy, za wiedzą ks. Prymasa Wyszyńskiego, drzwi Kościoła dla twórców, a w sposób szczególny dla twórców, którzy byli daleko od niego. To było coś nowego.
Po latach napisał Ksiądz książkę o nowym przymierzu Kościoła i środowisk twórczych. Czym była obecność twórców, kojarzonych zazwyczaj z lewicą, na Tygodniach Kultury Chrześcijańskiej w kościołach?
- Gdy pracowałem w kościele św. Anny, pojawiły się w tym ośrodku dwie koncepcje prezentowanej w Kościele: jedna – promująca ruch amatorski i druga – włączenia twórców w życie chrześcijan. I ta druga koncepcja była realizowana. Została ona przyjęta i zaakceptowana przez Księdza Prymasa Tysiąclecia, który mimo że nie dowierzał, wyraził zgodę na ten rodzaj pracy.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.