Tak sam o sobie mówi ks. prałat Wiesław Aleksander Niewęgłowski, duszpasterz środowisk twórczych w Polsce. Tuż przed swoimi 70 urodzinami opowiada o swojej pracy duszpasterskiej, naukowej oraz twórczej.
KAI: Dwa powołania – do twórczości i kapłańskie – kształtowały drogę życiową Księdza Prałata. Pierwsze studia na KUL były świeckie...
Ks. dr Wiesław Aleksander Niewęgłowski: Studia na KUL wybrałem zupełnie świadomie, żeby później lepiej robić to, czym chciałem się zajmować przez całe życie. Myślałem o kapłaństwie od zawsze, ale dałem sobie trochę czasu, ponieważ chciałem, żeby moja decyzja była całkowicie dojrzała. Dlatego studiowałem na polonistyce, teatrologii – teorię teatru poznawałem u prof. Ireny Sławińskiej. Pracę magisterską pisałem z teorii filmu. To było szerokie spektrum zainteresowań i ta różnorodność bardzo mi się podobała. Wyrazem moich zainteresowań dydaktycznych były wykłady otwarte jeszcze w czasie studiów. Atmosfera na KUL była wówczas wspaniała, kadra wraz ze studentami liczyła około 2-2,5 tysięcy osób i wszyscy się znali. Czasy uniwersyteckie były darem, mogłem wówczas poznać bardzo wielu ciekawych ludzi i korzystać z ich mądrości oraz wiedzy.
Kadra profesorska była bardzo wybitna, niektóre nazwiska są już zapisane w podręcznikach wielu dyscyplin naukowych...
- Jednym z wykładowców był ks. prof. Karol Wojtyła, z którego spotykałem na uczelni. To był początek naszej znajomości. Mimo świeckich studiów nie ucichł we mnie głos Boga. Dziś widzę, że Pan Bóg świeckimi studiami przygotowywał mnie do pracy kapłańskiej i duszpasterskiej. Na uniwersytecie zdobyłem wiedzę i umiejętność kontaktu z różnymi środowiskami: dziennikarzami, pisarzami, aktorami, ludźmi kultury, nauki.
Potem były studia w Seminarium Warszawskim.
- Trwały cztery lata. Przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego i pojechałem na moją pierwszą i jedyną parafię do Warki. Było to nowe i niezwykłe przeżycie. Spotkałem młodzież, dla której w przeciągu paru miesięcy kościół i plebania stały się centrum życia duchowego i kulturalnego. Organizowaliśmy spotkania o różnorodnej tematyce, a także dni skupienia, które wówczas były nowością. Mimo upływu 40 lat, utrzymujemy życzliwy kontakt. Wielu z nich twierdzi, że te spotkania były ważne dla ich formacji i wpłynęły na całe ich życie. To był początek pracy z młodzieżą, który trwa bez przerwy do dziś.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.