Indyjski MSZ podał w poniedziałek, że premier Indii Narendra Modi odwiedzi wkrótce Polskę i Ukrainę.
Indyjscy dyplomaci i politycy podkreślają, że wojna rosyjsko-ukraińska Indiom się po prostu nie opłaca - powiedziała w poniedziałek PAP indolożka dr Weronika Rokicka z Uniwersytetu Warszawskiego. W jej opinii planowane na piątek rozmowy premiera Modiego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim będą bardzo trudne.
Indyjski MSZ podał w poniedziałek, że premier Indii Narendra Modi odwiedzi wkrótce Polskę i Ukrainę. Według indyjskich mediów szef rządu przybędzie do Warszawy w środę, a w piątek do Kijowa.
Rokicka wyjaśniła, że na relacje indyjsko-ukraińskie należy spoglądać z szerszej, geopolitycznej perspektywy. "Od 77 lat, czyli momentu uzyskania niepodległości przez Indie, kraj ten próbuje trudnej sztuki utrzymywania w miarę dobrych relacji z bardzo wieloma różnymi graczami na arenie międzynarodowej, również w kontekście bezpieczeństwa. Ta strategia jest bardzo ważna, ponieważ całkowite poleganie Indii na jednym partnerstwie jest bardzo ryzykowne" - zauważyła ekspertka.
"Indie mają zdecydowanie dobre relacje z Rosją, które są odziedziczone po ZSRR. Ważnym kontekstem międzynarodowym jest to, że Moskwa dąży do zbliżenia z Pekinem. Niektórzy mówią, że jest coraz bardziej zależna od Chin. Z kolei Indie nie mają dobrej relacji z Chinami, która jest podszyta rywalizacją gospodarczą w regionie i nieuregulowaną kwestią granicy chińsko-indyjskiej oraz podziału wód wielkich rzek, wypływających z lodowców na terytorium Chin" - wyjaśniła indolożka. W jej opinii tłumaczy to, dlaczego "relacja Indii z Rosją zawsze musi być w pewien sposób ograniczona, zaś z UE i USA jest bardzo poprawna, gdyż są to potencjalnie partnerzy, którzy mogą wesprzeć Indie, gdyby doszło do zaostrzenia na linii Indie-Chiny".
Pytana, jak Indie postrzegają Ukrainę, odpowiedziała, że "kraj ten do momentu pełnowymiarowej inwazji Rosji był postrzegany jako peryferie Europy, ale odgrywające dużą rolę na rynku produkcji rolnej". Dodała, że dla indyjskich polityków i dyplomatów Ukraina zawsze znajdowała się w rosyjskiej strefie wpływów. "Indie uznały Ukrainę jako państwo już od początku jej istnienia jako niepodległego kraju, czyli w 1991 roku. Stosunki dyplomatyczne zostały nawiązane w następnym roku, ale nie były to ożywione relacje" - przypomniała Rokicka.
Rozmówczyni PAP zauważyła, że od rozpoczęcia wojny w lutym 2022 roku Indie wyrażały swój sprzeciw wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i oczekiwały jego szybkiego zakończenia. "Indyjscy dyplomaci i politycy podkreślają, że ta wojna Indiom się po prostu nie opłaca. Oni patrzą na nią z punktu widzenia indyjskich interesów. Wybuch konfliktu wywołał ogromny chaos na rynku zbóż, który zdecydowanie negatywnie wpłynął na Indie. Musiały one m.in. zakazać eksportu niektórych produktów, np. ryżu i pszenicy, aby nie doszło do gwałtownego wzrostu cen na rynku wewnętrznym. Z punktu widzenia ekonomicznego Indie wolałyby, aby świat był stabilny" - podkreśliła ekspertka.
"Pierwszą reakcją było to, że Indie, zgodnie z wcześniejszą, wieloletnią tradycją, wstrzymały się trzykrotnie podczas głosowania nad rezolucjami potępiającymi działania Rosji w Ukrainie. Ostatnio stało się to 12 lipca tego roku, kiedy Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję wzywającą Rosję do natychmiastowego wstrzymania agresji na Ukrainę i wycofania wojsk z jej terytorium. To stała praktyka stosowana przez Indie jeszcze z czasów zimnej wojny, kiedy Indie wstrzymywały się od głosowania w kluczowych kwestiach. Robiły unik, aby się zdystansować wobec obu stron zimnowojennej rywalizacji i pokazać, że w kwestiach konfliktów światowych zachowują neutralność" - oznajmiła Rokicka.
Jak podkreśliła, takie działania nie powinny nikogo zwieść, gdyż "nie jest to prawdziwa neutralność, ponieważ Indie wciąż importują broń z Rosji, choć na mniejszą skalę niż kiedyś. Przez lata rosyjska broń była po prostu najtańsza i Indii nie było stać na podpisywanie kontraktów w firmami amerykańskimi czy europejskimi". "Wojna w Ukrainie zmieniła sytuację przede wszystkim na rynku surowców. Indie wcześniej również kupowały surowce od Rosji, głównie ropę, ale od czasu nałożenia sankcji przez Zachód na Rosję są one dużo tańsze i import jest najwyższy w historii" - dodała.
Przyjazd Modiego do Ukrainy będzie pierwszą wizytą w tym kraju od czasu pełnowymiarowej inwazji Rosji, a odbędzie się zaledwie parę tygodni po spotkaniu premiera z Władimirem Putinem w Moskwie. Wówczas prezydent Ukrainy ostro zareagował na tę wizytę. W dniu, w którym indyjski polityk spotkał się z Putinem, Rosjanie dokonali uderzenia rakietowego na szpital dziecięcy Ochmatdyt w Kijowie. Zginęło ponad 30 osób, w tym troje dzieci.
Według ekspertki piątkowe rozmowy premiera Modiego z prezydentem Zełenskim będą trudne. "Szef indyjskiego rządu jest jednym z tych przywódców, którzy będą próbować przekonać Ukraińców do zakończenia konfliktu. Modi może próbować wpływać na prezydenta Ukrainy i nalegać, aby w ewentualnych negocjacjach o zawieszeniu broni był gotowy przystać na trochę mniej korzystne warunki dla niego, a bardziej korzystne dla Rosji" - oznajmiła.
"Sądzę, że Zełenski jest w trudnej sytuacji, bo wie, że musi rozmawiać z jak największą liczbą międzynarodowych graczy, aby docelowo wynegocjować jak najlepsze warunki rozejmu. Jednocześnie prezydent ma świadomość, że liderzy Indii, Węgier czy Chin mają bardzo dobre relacje z Putinem" - dodała indolożka.
Zapytana, czy Modi weźmie udział w sobotnich obchodach ukraińskiego Dnia Niepodległości, odpowiedziała, że "uczestnictwo w tych uroczystościach byłoby podkreśleniem, że Indie w pełni popierają suwerenność Ukrainy". "Modi lubi brać udział w tego typu wydarzeniach i byłby to gest z jego strony, że Indie chcą o sobie myśleć, że są neutralne wobec konfliktu. Ale odpowiedzi na trzy pytania budzą wątpliwości: jak będą przebiegać piątkowe rozmowy, jak będą komunikowane rezultaty tych rozmów i czy Ukraińcy, wiedząc o tym, że Modi jest politykiem współpracującym z Rosją, chcą, aby uczestniczył w tych obchodach" - zauważyła ekspertka.
Marta Zabłocka
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.