Kazimierz Nowak w swoich czasach nie miałby za bardzo czego szukać w tych stronach.
Katolicy pojawili się później i skromnie, ale mają tu swe trwałe miejsce. Taka jest tu specyfika społeczeństwa. Zdecydowana większość ludzi przyznaje się do chrześcijaństwa, a w każdej wiosce są przynajmniej 2-3 kościoły. Czasem to budzi animozje, ale częściej praktyczny ekumenizm, bo podziały konfesyjne przechodzą przez rodziny. Trzeba przecież jakoś żyć. I tak jest w tutejszym przypadku. Katolicy, którzy stanowią mniejszość, szarpnęli się na poważny wysiłek założenia szkoły podstawowej. Państwowa bowiem, jak wszędzie, rzęzi nieuleczalną słabością nauczania. Nieopłaceni i często skorumpowani nauczyciele na dłuższą metę po prostu olewają sprawę. Ostatnio br. Nestor, dyrektor szkoły Caritas w Ndim, i s. Mediatrice asystowali przy egzaminach na koniec szkoły podstawowej w Ngaoundaye. To jakieś centrum, podprefektura (powiat) przecież. Ale przy sprawdzaniu uczniowskich elaboratów często nie byli w stanie połapać się, w jakim języku taki absolwent podstawówki starał się pisać.
Pierwsza klasa nowej szkoły św. Lucji uczyła się najpierw w kaplicy, ale w następnych latach protestanci użyczyli starych budynków po szkole pastorów. Eksperyment się udał. Szkoła ma dziś trzy pierwsze klasy plus odział przedszkolny (po sześćdziesiąt maluchów w klasie). Dzieci stłoczone w małych pomieszczeniach, na byle jakich siedzidłach, które trudno nazwać ławkami, piszą na kolanach. Ale piszą i szkoła funkcjonuje. Rodzice założyli własny komitet i płacą czesne, bo wielu jest takich, którym zależy na edukacji dzieci. Pieczę metodyczną nad tą szkołą prywatną sprawuje s. dyrektorka z Ndim i efekty widać od razu na egzaminach. Nasze dzieci są najlepsze, bo po prostu uczone jak należy. Ciekawe jest doświadczenie modlitwy na początku czy końcu roku szkolnego. Odprawiam Mszę dla kościoła pełnego maluchów i ich rodziców. Ładnie śpiewają i liturgia przygotowana jak należy, ale wiem, że większość z nich to protestanci. Nic nie szkodzi – czytamy jedną Ewangelię.
.Budowa
Jawi się teraz ewidentna konieczność, by wspomóc tych dzielnych rodziców w tym, co ich przerasta – w budowie nowej szkoły. Mamy już takie analogiczne doświadczenie w innej wiosce, w Zole, gdzie przy pomocy ofiarodawców z Polski polscy misjonarze dostawili trzy brakujące klasy i biuro. Noszę w sercu pragnienie wyjścia naprzeciw tej oddolnej inicjatywie rodziców z Nzoro i, jeśli o tym teraz piszę, to dlatego, że liczę na solidarność pasjonatów Afryki Nowaka.
.Pełna puszcza
Za Nzoro czeka mnie kawał górzystego pustkowia. Nie taka jednak pustka, jakby się mogło zdawać. Po drodze, w odstępie jednego kilometra, spotykam aż trzy ciężarówki, których motory zdechły przy wspinaniu. Czekają teraz na wybawienie i części zamienne. To trwa często tygodniami. Gdy zatrzymuję się, by zrobić parę widoków, zewsząd dochodzą mnie głosy świadczące o ludzkiej obecności. Ci, którzy poopuszczali wioski, poprzenosili się na pola całymi rodzinami i tu obozują, żyjąc w prowizorycznych kabanach. Trudno kogoś dojrzeć w przepastnej zieleni, ale słychać nawoływania bawiących się dzieci, śpiewy kobiet i rozmowy.
Reminiscencje
Takie długie pedałowanie w samotności stwarza okazję do przemyśleń. Kazimierz Nowak w swoich czasach nie miałby za bardzo czego szukać w tych stronach. W swych wspomnieniach pisze o drodze automoblilowej łączącej Bangui z obecnym Sahr w Czadzie. Tak, z wielkim wysiłkiem i opozycją ze strony tubylców, Francuzi zbudowali jaką taką drogę, by dla transportu połączyć dwa zlewiska: rzeki Kongo na południu i Chari na północy zasilającej Jezioro Czad. W latach trzydziestych tutejsze tereny natomiast były jedynie z biedą kontrolowane przez administrację kolonialną. Zaledwie dziesięć lat przed jego podróżą, w 1923 roku, rozprawiono się tutaj z ostatnią w historii wyprawą łowców niewolników. Do tej pory bowiem Pana żyli w permanentnym strachu przed muzułmańskimi Haoussa z Ngaoundere, którzy, sprzymierzeni z pogańskimi Gbaya z południa, regularnie urządzali razzie. Dlatego też każda z obecnych wiosek ma swoją poprzedniczkę (Kelle), czyli ufortyfikowaną sadybę pośród skał i jaskiń. To była jedyna forma życia, by się obronić przed wrogami. Wspinając się na Górę Pana, do tej pory można zobaczyć pokaźne mury z poukładanych kamieni, przeszkadzające konnym Haoussa wspinać się wyżej. I tam oni właśnie połamali sobie w 1923 roku zęby, a sam ich wódz zginął. To tłumaczy też, dlaczego do tej pory islam bardzo słabo przyciąga tutejszą populację.
Przybyli później Francuzi uciekali się do przymusu zbrojnego, by dokonać pierwszego kroku cywilizacyjnego i nieufną ludność sprowadzić do dolin, gdzie wytyczano nową drogę.
Kazik Nowak jechał przez kolonie Kongo i Oubangui–Chari w parę lat po powstaniu Kongo-Wara, rebelii, która była reakcją na wyzysk przez faktorie eksploatujące kauczuk i inne bogactwa. Był to też łabędzi krzyk macierzystej tożsamości czarnych odchodzącej w przeszłość pod naporem Europy. Ale to już całkiem inny, rozległy temat.
Głód
Gdy docieram do kolejnej wioski, Nzakoun, u podnóża majestatycznej góry Pana, zaczyna się już zjazd w stronę Ngaoundaye. Jest już dobrze po południu i w nogach mam godziny pedałowania, a w żołądku pusto. Woda też na wykończeniu. Duża to wieś, więc spodziewam się znaleźć jakieś małe co nieco, nawet jeśli ludzie są w polach. Obok zamkniętej przydrożnej restauracji tracę z pół godziny na oczekiwanie właścicielki, która nigdy się nie pojawi. Pustka we wsi i w żołądku. Zaczynam doceniać istnienie choćby byle jakiego cukierka, którego normalnie nie dotykam, ale który teraz podbudowałby mój zachwiany bilans energetyczny. Nie ma rady. Pedałuję dalej. Wiem, co mnie czeka, bo do Nzakoun drapałem się parę razy na rowerze, gdy przed pięciu laty byłem tu przez kilka miesięcy przelotnym proboszczem. Wtedy most na Lim był jeszcze nieodbudowany od czasu, jak zerwała go wielka woda. Miałem wtedy wybór: do mych dwóch wiosek po drugiej stronie brzegu jeździć pirogą, a potem 15 km na rowerze, lub też objeżdżać góry od drugiej strony: 120 km samochodem. Decydowałem się na ten pierwszy wariant.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.