Kazimierz Nowak w swoich czasach nie miałby za bardzo czego szukać w tych stronach.
Na łeb na szyję
Ktoś powie: to już z górki. Owszem, ale jakiej! Łzy w oczach, gwizd w uszach i pisk hamulców. Ręce bolą na dłuższą metę od ich stałego ściskania. Droga przeżarta głębokimi bruzdami erozji – trzeba się trzymać wąskiej trasy wytyczonej przez motory. Do tego sfatygowane mostki, że pożal się Boże. W praktyce jest tak, że jak się misja katolicka nie weźmie za ich naprawę, to nie można na nikogo liczyć. Ani muzułmańscy właściciele dużych ciężarówek, którzy powinni być pierwsi tym zainteresowani, ani tym bardziej lokalne władze. Musi najpierw taka ciężarówka zablokować na parę dni feralny most albo, gorzej, spaść na dół, wtedy dopiero, gdy już ktoś zginie albo się porani, wtedy zaczyna się dopiero myśleć. Chociaż dla sprawiedliwości muszę dodać, że przy takim nowo odremontowanym przez misję mostku spotkałem niedawno grupę młodych wycinających pobliskie chaszcze. – Kto was tu zwołał? – pytam. – Jesteśmy z wioskowej samoobrony! W tych krzakach lubią czaić się rabusie, by napastować ludzi wracających z targowiska, więc my wycinamy im ich schronienie, by nie mieli się już gdzie chować.
Brawo! Partyzanci z wyciętego lasu.
W widłach Lim i Mbere – przyszły Logon
Na dole połyskuje rzeka Lim, a na horyzoncie ostatnie pasmo gór, już po stronie Czadu. Tam w Mbaibokoum też mamy kapucyńską misję. Teraz przejeżdża się przez rzekę pięknym mostem sfinansowanym przez Unię Europejską. Wyższy od poprzednika, którego zerwane resztki można oglądać w korycie rzeki. Tamten – ciekawostka – był zbudowany w czasie II wojny światowej przez włoskich jeńców z Abisynii. Służył ponad 50 lat. Na moment zatrzymuję się przy krzyżu – postawiliśmy go tam na pamiątkę tragicznej śmierci naszego czadyjskiego współbrata Simon-Pierre’a. Piroga wywróciła się w czasie przeprawy po wezbranej rzece. Chłopak nie umiał pływać i poszedł na dno. Nigdy nie odnaleziono jego ciała. Jego los podzieliło wielu innych, anonimowych już dzisiaj ludzi, którzy przypłacili życiem próbę przeprawy, zanim po latach sfinalizowano projekt odbudowy mostu.
Stąd od Ngaoundaye dzielą mnie jedyne 4 km. Droga jest prosta, ale stale pod górkę. Popołudniowy gorąc wzmaga zmęczenie. Jestem wypompowany. Uwaliłem się więc pod rozłożystym przydrożnym drzewem, by nieco odpocząć. Ale gdzie tam. Przechodzącym czasem obok ludziom, na widok roweru i białego w trawie, nie sposób nie zapytać się, co się dzieje. A no nic, mam czas i chcę sobie poleżeć.
Zbieram się, by kontynuować jazdę. W ostatniej wiosce, Makele, spotykam leżące przy domu kobiety. Po zwyczajowym powitaniu mówią typowe: Nzara (głód w języku sango) – po to, bym je poczęstował (Biały ma, to ci da…). He, drażnią się ze mną.
Jakoś dowlokłem się do bariery policyjnej przed miastem. To zarazem posterunek, gdzie załatwia się formalności przed granicą. Tutaj też siedzą obok policjantów żołnierze z granatnikiem. Ale są mili. Wyjaśniam im skąd to dziwactwo, że przyjeżdżam na rowerze. Są mocno zaintrygowani afrykańską inicjatywą Polaków i z zainteresowaniem wertują w tę i we w tę książkę pamiątkową. Wbijają ich pieczątkę z życzeniami powodzenia dalszego ciągu sztafety.
.Jak u mamy za piecem
Zdygany doczłapuję jakoś do misji na górce. To dom z najpiękniej położoną werandą – przed tobą cała panorama masywu Yade, który właśnie przejechałem. Ale ja o widokach teraz nie myślę: mam w nogach ponad 50 km. Konia z kopytami bym zjadł. Brat Francesco, twórca renomowanego na całą okolicę centrum rolniczego, przyjmuje dawnego proboszcza z całą gościnnością. Przyswajam nawet talerz zimnego makaronu w sosie pomidorowym, którego normalnie się nie chwycę. Wyssało mnie doszczętnie. Po posiłku i sjeście humor całkiem mi się poprawił. Przekazuję Francesco na przechowanie do jutra rzeczy ze sztafety, a i on się wpisuje, życząc byście w dalszym ciągu sztafety, nawet na pustyni siali dobro.
.
Na tym kończę – brat Robert Wieczorek OFMCap
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.