Kościół w Birmie z nadzieją przyjął wiadomość o amnestii dla 6 tys. więźniów. Zdaniem przewodniczącego komisji „Iustitia et Pax” przy tamtejszym episkopacie to znak „pozytywnych zmian”.
Jednak stanowi to dopiero początek drogi w tym kraju rządzonym przez krwawą juntę wojskową o orientacji marksistowskiej. Bp Raymond Saw Po Ray wyraził nadzieję, że obecne procesy społeczne w Birmie doprowadzą do odbudowy zaufania i wzajemnego zrozumienia między rządem a opozycją. Jego zdaniem niemożliwy jest rozwój kraju bez odzyskania spokoju społecznego, pojednania narodowego i współpracy na rzecz jego rozwoju.
50-milionowa Birma według obserwatorów międzynarodowych zrobiła w ostatnim czasie kilka kroków w kierunku niezależności od Chin oraz wyraźnego pojednania narodowego. Obecna amnestia ma objąć tylko osoby uznawane za najmniej niebezpieczne politycznie. Za kratami pozostaje jeszcze cała rzesza opozycjonistów, skazanych pod rządami junty wojskowej. Kościół Birmy ma nadzieję na kolejne kroki ku demokratyzacji życia – stwierdził bp Ray z birmańskiej komisji sprawiedliwości i pokoju.
Zaapelował też, aby pozostali wierni tradycji polskiego oręża.
"Śmiało można powiedzieć, że pielgrzymujemy. My przedstawiciele władz państwowych (...)".
W kraju w siłę rosną inne, zwaśnione z nimi grupy ekstremistów.
"Nieumyślne narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu"
Tylko czerwcu i lipcu strażacy z tego powodu interweniowali ponad 800 razy.