Iran zaatakuje kraj, którego terytorium wykorzystają jego wrogowie do uderzenia na islamską republikę - powiedział w niedzielę agencji Fars wiceszef irańskiej Gwardii Rewolucyjnej generał Hosejn Salami.
"Każde miejsce wykorzystane przez wroga do prowadzenia wrogich operacji przeciwko Iranowi spotka się w ramach odwetu z agresją ze strony naszych sił" - oświadczył generał Salami podczas manewrów wojsk lądowych na południu Iranu.
Gwardia Rewolucyjna w sobotę rozpoczęła dwudniowe ćwiczenia w prowincji (ostanie) Kerman, mające pokazać militarną zdolność Iranu w czasie rosnącego napięcia między Teheranem a Zachodem w związku z irańskim programem jądrowym.
Według irańskich mediów manewry są ćwiczeniami wojskowymi na niewielką skalę.
USA i Izrael, główni wrogowie Iranu, nie wykluczają wojskowego uderzenia na ten kraj, jeśli dyplomacja nie przyniesie rozwiązania impasu. Iran twierdzi, że jego program nuklearny ma cele wyłącznie cywilne, a nie budowę broni jądrowej.
Iran ostrzegł też, że jego odpowiedź na takie uderzenie "zaboli", grożąc, że na cel weźmie Izrael i amerykańskie bazy w Zatoce Perskiej oraz zamknie Cieśninę Ormuz, przez którą przechodzi duża część eksportu ropy naftowej.
Zabronione jest "celowe lub lekkomyślne" wpływanie na decyzję innej osoby o przerwaniu ciąży.
Liczbę ofiar szacuje się na 300 tys. kobiet i 25 tys. mężczyzn.
Po ataku poinformowano, że uderzenie było wymierzone w centra dowodzenia Hezbollahu.
Na spadek inflacji złożą się niższe ceny paliw i wolniejsza dynamika wzrostu cen żywności.
Widoczne były także zmiany dotyczące płci używających i ich pochodzenia etnicznego.