Niedzielne wybory do lokalnego parlamentu (landtagu) Dolnej Saksonii zakończyły się patem pomiędzy koalicją rządową CDU/FDP a opozycją (SPD i Zieloni). Oba bloki uzyskały po 46 proc - podała po zamknięciu lokali wyborczych telewizja publiczna ARD.
Wybory w Dolnej Saksonii traktowane były przez wszystkie niemieckie partie jako próba sił przed jesiennymi wyborami do Bundestagu. Przede wszystkim SPD, dotychczas zdecydowanie ustępująca w sondażach CDU kierowanej przez bardzo popularną w Niemczech kanclerz Angelę Merkel, liczyła na dobry wynik i przełamanie złej passy.
Z prognozy podanej przez instytut badania opinii publicznej Infratest dimap wynika, że CDU pozostała najsilniejszą partią w Dolnej Saksonii, zdobywając 36 proc. głosów. Jej koalicjant, liberalna FDP uzyskała 10 proc., znacznie więcej niż przewidywały sondaże.
Socjaldemokratów poparło 32,5 proc. wyborców, natomiast na Zielonych głosowało 13,5 proc.
Z prowizorycznego podziału mandatów w dolnosaksońskim parlamencie wynika, że chadecy i liberałowie mogą otrzymać 68 mandatów, natomiast dotychczasowa opozycja 67.
Jest sprawą całkowicie otwartą, czy koalicja CDU/FDP pozostanie przy władzy, czy też zostanie zastąpiona przez socjaldemokratów i Zielonych - ocenił komentator ARD. Koalicja chadeków i liberałów premiera Davida McAllistera rządzi w Dolnej Saksonii od 10 lat.
"Napięcie jest większe niż podczas pokazywanego zawsze w niedzielę wieczorem serialu kryminalnego" - powiedział sekretarz generalny SPD Hubertus Heil.
Zarówno Lewica, jak i Partia Piratów nie przekroczyły 5-procentowego progu wyborczego.
Żadne daty nie zostały ustalone, dlatego nie mogły być zmienione.
Putin od 2023 r. jest objęty nakazem aresztowania przez MTK.
"Minerałów będzie tyle, że nie będziecie wiedzieli co z nimi zrobić".