W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Małgosia i Łukasz bezradnie patrzyli, jak płonie ich dom. Dziś dziękują za ogrom pomocy, jaką nieustannie otrzymują.
Niewielki dom, w sam raz dla nich i dwójki małych dzieci, długo budowali, a mieszkali w nim zaledwie od pół roku. Te święta miały więc być piękne i wyjątkowe, bo spędzane w wymarzonym gniazdku - w Sławkowicach nieopodal Gdowa. I były, aż chwili powrotu z kościoła, we wspomnienie św. Szczepana.
- Niczego nie przeczuwaliśmy, ani nikt nie dzwonił, że dzieje się coś złego. Jadąc, na zakręcie spotkaliśmy starszego pana, który jakby na coś czekał, a po chwili zobaczyliśmy dym. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, czy to od nas, czy od sąsiadów, bo nieopodal naszego domu stoi drewniana stodoła - opowiada Małgosia Jurkowska.
Po chwili jednak wszystko stało się jasne. - Sąsiad już biegł do nas powiedzieć, że zadzwonił po straż pożarną. Mogliśmy tylko stać i bezradnie patrzeć, jak ogień szaleje na poddaszu. Dlaczego się pojawił? Wciąż nie wiadomo, ale na pewno nie było to zwarcie - mówi M. Jurkowska.
Na szczęście strażacy przyjechali bardzo szybko i spisali się na medal, bo sprawnie opanowali pożar (dzięki temu cały parter jest niezniszczony, a na piętrze ocalały pokoje dzieci) i wynosili wszystko, co dało się uratować.
Jeszcze większym szczęściem i zaskoczeniem jest to, co zaczęło dziać się później. Nieszczęście uruchomiło bowiem lawinę pomocy, która do Małgosi i Łukasza płynie od tygodnia nieustannie - zarówno od licznej rodziny, jak i od przyjaciół i znajomych, których - jak się okazało - mają całkiem sporo.
Przed laty Małgosia, jej rodzeństwo i rodzice mocno angażowali się w życie parafii Matki Bożej Dobrej Rady w Prokocimiu Starym, gdzie mieszkali. Udzielali się w oazie, służbie liturgicznej i neokatechumenacie. Byli też przez wszystkich lubiani a każdy wiedział, że rodzina Łachutów jest zawsze chętna do działania i pomocy innym. I choć od tego czasu minęło wiele lat, to dawni przyjaciele natychmiast zjednoczyli siły, gdy tylko dzięki Facebookowi i poczcie pantoflowej dowiedzieli się o pożarze.
- Dobroć, której doświadczamy, jest niesamowita i wręcz wprawiająca w zakłopotanie. Nigdy bym się nie spodziewała że aż tyle osób pomoże nam w tej trudnej sytuacji. Żadne słowa nie wyrażą naszej wdzięczności za dobre słowo, uśmiech, wsparcie techniczne i finansowe. Gdyby nie Wy, nie dalibyśmy sobie rady. Wszystkim mówimy zatem płynące z serducha: Dziękujemy i Bóg zapłać! - mówi Małgosia.
Aniołem w ludzkim ciele okazał się też pracodawca Małgosi z hurtowni przedmiotów religijnych "Źródło", który nie dość, że dał małżeństwu dach nad głowę (kawalerkę w Podgórzu), to jeszcze na portalu zrzutka.pl uruchomił zbiórkę pieniędzy na rzecz odbudowy domu. W ciągu kilku dni udało się już zebrać 15 tys. zł, czyli połowę z potrzebnej kwoty.
- Już w najbliższy poniedziałek albo wtorek ekipa będzie mogła rozpocząć prace przy ściąganiu dachu. Wtedy dopiero będzie można w pełni oszacować straty, ale już dziś z optymizmem patrzymy w przyszłość. Mamy też nadzieję, że za kilka tygodni uda nam się wrócić do domu - podkreśla Małgorzata Jurkowska i skromnie dodaje, że zbiórka jest już na takim etapie, że wszystko powinno być dobrze i pewnie są osoby, które w tym momencie pomocy potrzebują bardziej od nich. Jeśli jednak ktoś zechciałby wesprzeć zrzutkę, to można ją znaleźć pod hasłem: "Naprawa dachu i piętra po pożarze domu Małgosi i Łukasza".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.