Salah Ali Badran ma 84 lata i jest wujkiem Hameda. Choć zgarbiony i podpierający się laską, jednak ma dziarskim usposobienie. Z uśmiechem ściska nam ręce. Pokazuję mu egzemplarz książki. Chwyta ją obiema dłońmi, spogląda na okładkę z widniejącym wizerunkiem Kazika pchającego rower i wnet na twarzy staruszka maluje się obraz zdumienia i radości. Tak! To on! Pamiętam tego człowieka!
Otoczenie, w jakim się znaleźliśmy, nasuwa nieodparte wrażenie przebywania na jakiejś obcej, pozbawionej życia odległej planecie.
Z żółtego piachu nagle wyrasta coś czarnego. Wygląda to tak, jak byśmy, jadąc polną drogą, nagle dojechali do wielkiej asfaltowej drogi, ale takiej dla olbrzymów. Oto docieramy do czegoś, co kiedyś wrzało, syczało, bulgotało i wypalało wszystko, co żyło i co żyć jeszcze nie zdążyło. Lawa! Czarna, przenajczarniejsza.
Psychologowie mówią, że człowiek obserwując różne zdarzenia widzi głównie to, co zwykł był zauważać wcześniej. To chyba jedyne wytłumaczenie swoistej medialnej ślepoty.
Stańmy na progu Nowego Roku przed lustrem naszego sumienia i zobaczmy w nim odbicie naszej duszy. Na ile musi ona zrzucać zbędne kilogramy, a na ile walczyć z anoreksją…
Zabłąkany na grzybach mieszczuch zastanawia się, jak można tu żyć. Okazuje się, że można. W dodatku promieniując radością i pogodą ducha.
Jednym z priorytetów Benedykta XVI jest jedność Kościoła. Papież nie chce i nie może pogodzić się ze schizmą, niezależnie, czy powstała lat temu czterdzieści, czterysta czy tysiąc.
Potrzeba chrześcijanom, katolikom, silnego poczucia własnej tożsamości. I zdrowego rozsądku, który pozwoli szybko i skutecznie rozeznawać, kiedy wykorzystanie ich (to znaczy naszych) symboli ma sens, a kiedy nie.
dalsze losy uczestników libijskiego etapu sztafety Afryka Nowaka 2009 - 2011
Szlak wokół gór był na tyle niedostosowany do jazdy rowerem, że jechaliśmy równolegle do niego przez czczą hammadę. Jej powierzchnię stanowiła krucha skorupa zaschniętego piasku pokryta niezliczoną masą ciemno-szarych kamieni. Koła naszych rowerów wrzynały się w tę strukturę niczym dziób lodołamacza w arktyczną krę.