Salah Ali Badran ma 84 lata i jest wujkiem Hameda. Choć zgarbiony i podpierający się laską, jednak ma dziarskim usposobienie. Z uśmiechem ściska nam ręce. Pokazuję mu egzemplarz książki. Chwyta ją obiema dłońmi, spogląda na okładkę z widniejącym wizerunkiem Kazika pchającego rower i wnet na twarzy staruszka maluje się obraz zdumienia i radości. Tak! To on! Pamiętam tego człowieka!
Dojazd do Zellah Dzień 18, II etap, 26.12.2009
Dystans -
Pokonanie
Nasi niespodziewani goście wigilijni zaprosili nas do siebie, gdy będziemy w Zellah. Skorzystaliśmy z ich gościny - a jakże. Okazało się, że Hamed, który zaprosił nas do swego domu, należy do jednego ze znaczniejszych klanów w mieście. Mieszkamy wygodnie w jednej części eleganckiej willi rodzinnej na obrzeżach miejscowości. Mamy do swojej dyspozycji duży salon z osobnym wejściem i łazienkę (z ciepłą wodą). Hamed, pomimo naszych protestów, wyposaża nas w duży telewizor. Chcemy go zaprosić do lokalnej restauracji na kolację, ale nie ma mowy - to on nas gości i karmi.
Mieszkamy wygodnie w jednej części eleganckiej willi rodzinnej na obrzeżach miejscowości Ania otrzymuje propozycję odwiedzenia kobiet, przygotowujących posiłek. To dla niej nie lada okazja, bowiem w Libii kobiety nie uczestniczą w spotkaniach z gośćmi, nie są one nikomu przedstawiane, po prostu jakby ich nie było. Wieczorem wjeżdżają wielkie okrągłe tace pełne jedzenia, a wraz z nimi rozpromieniona od wrażeń Ania. Bardzo miłe te kobiety, pytały mnie o różne rzeczy: Co? Ty też z nimi na rowerach jeździsz po Libii?! - nie mogły uwierzyć. Wokół nich mnóstwo ciekawskich dzieci, słowem, w kuchni jak to w kuchni, życie towarzyskie kwitnie.
Hamed jest bardzo zainteresowany historią Kazimierza Nowaka. Dzięki tłumaczeniu Fadela, nasz gospodarz wraz z towarzyszącymi mu braćmi i kuzynami, z książką w ręku poznaje losy naszego bohatera. Na stronie ze zdjęciem z Zillah natychmiast je rozpoznaje. Nie tyle po budynkach nawet - tych już niewiele tam zostało - co po układzie okolicznych pagórków i drzew palmowych. Wypytuje nas o szczegóły związane z pobytem Nowaka w Zellah, wertuje książkę i po wielokroć z uwagą przygląda się fotografiom, szczególnie tym z Libii.
Potem pokazujemy naszym gospodarzom zdjęcia na komputerze i nagrania filmowe z odcinka Saharyjskiego. Hamed rewanżuje się nam filmami kręconymi komórką z... polowań na gazele. Okazuje się, że Hamed i jego kompani są zapalonymi myśliwymi. Oglądamy filmiki z gonitwy samochodem terenowym po otwartej hammadzie za gazelą i szakalem. Ten drugi uszedł z życiem. Oglądamy także zdjęcia zrobione w sercu Harugów. Są na niej jaskinie a także krater centralnie położonego wulkanu. Hamed zna doskonale te tereny, zaprasza nas, jak tylko będziemy kiedyś chcieli, na wspólny wypad w góry. Przy jego pomocy z pewnością odnaleźlibyśmy miejsca mrożących krew w żyłach opowieści nowakowych.
Wieczór filmowo zdjęciowy trwa do późnej nocy, a jutro trzeba znowu wcześnie wstać - mnóstwo pracy przed nami.
Dystans -
Rankiem dzielimy się obowiązkami - wraz z Lajborem i Kasprem urządzamy przed domem Hameda warsztat rowerowy. Fadel załatwia w mieście nowe dętki i inne drobne sprawy, Ania przepisuje swój dziennik w kafejce internetowej. Tego dnia w planie mamy jeszcze zwiedzanie starego miasta i dokończenie wysyłki naszej relacji dla Was. Sporo tego, ale chcemy ze wszystkim zdążyć i wyjechać stąd jeszcze za dnia - termin końca naszego etapu zbliża się nieubłaganie.
Rano jako pierwszy wychodzę na zewnątrz, aby przymierzyć się do naszych rowerów. Po krótkiej chwili wita mnie Hamed, przybyły w towarzystwie sędziwego pana. Przy pomocy kilku słów, posiłkując się gestami, tłumaczy mi, że ten oto człowiek... PAMIĘTA NOWAKA!!! Natychmiast biegnę do pokoju po książkę Rowerem i pieszo..., zrywam wszystkich na równe nogi, krzykiem wyciągam Kaspra z łazienki i po chwili wszyscy witamy się z nowoprzybyłym z aparatami i kamerą w ręku, chłoniemy łapczywie każdą sekundę tego, co właśnie ma miejsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.