Czytając to, co po polsku podawały największe media można było dojść do wniosku, że Benedykt XVI wybrał się na drugi koniec świata po to, aby mówić wyłącznie o molestowaniu nieletnich przez księży i o ekologicznym zagrożeniu.
Jestem pod wrażeniem artykułu Pani redaktor Anny Matei w ostatnim Tygodniku Powszechnym. To wzorcowy przykład, w jaki sposób z każdego faktu i wypowiedzi można wyprowadzić dowolny wniosek pasujący do założonej tezy. Stworzenie takiego arcydzieła wymaga doskonałej znajomości tematu i sporej inteligencji.
Przekroczono wszelkie zasady przyzwoitości - zgodnie oceniają komentatorzy wydarzenia z Piazza Navona, gdzie antyrządowa demonstracja stała się okazją do niewybrednych ataków na włoskich polityków i papieża Benedykta XVI.
Raz po raz przedstawiciele państwa (na różnych szczeblach), próbują mieszać się Kościołowi do jego spraw i jego wiary.
„Nie należy osądzać i skazywać, lecz pomagać". Zdecydowanie tak, ale trzeba też jasno powiedzieć: zło jest złem. To, że rozumiem złożoność czyichś problemów, to że potrafię pojąć czyjś strach i motywy decyzji, nie znaczy, że tę decyzję uważam za usprawiedliwioną.
Mam mieszane uczucia kiedy czytam zapewnienia, iż islam nie jest zagrożeniem dla Europy. Bo zastanawiam się, czy ci, którzy tak twierdzą są tak przebojowi i odważni czy tak krótkowzroczni.
Ciekawe, że przed tegorocznym szczytem G8 dużą aktywność wykazują przedstawiciele różnych… religii, w z Kościołem katolickim na czele.
Dobry pomysł, którego celem jest ewangelizacja, zawsze warto poprzeć. Co jednak można powiedzieć o pomyśle, którego autorzy nie postarali się nawet pokazać tym, których wykorzystali w reklamie?
W sprawie lefebrystów od dłuższego już czasu można usłyszeć tyle różnych informacji, że trudno czasem powiedzieć, jak się sprawy rzeczywiście mają. Styl informowania o stanowiskach, postępach w dialogu i ewentualnych zmianach przypomina raczej opowieść o pałacowej intrydze niż relację z dialogu.
Czytając streszczenie komunikatu ze spotkania sekretarzy episkopatów naszego kontynentu odniosłem wrażenie pewnego kapitulanctwa.