Po raz kolejny do sądu I instancji wraca sprawa byłego szefa MSW 86-letniego Czesława Kiszczaka dotycząca przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r.
W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie uwzględnił apelacje prokuratury oraz górników i uchylił kwietniowy wyrok sądu okręgowego uniewinniający Kiszczaka. Oznacza to, że proces ten będzie się toczył już po raz piąty.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak - bez podstawy prawnej - przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Ta decyzja miała być, według oskarżenia, podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia pacyfikował kopalnie "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Kiszczak twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Mówi, że strzały jednak padły, ale milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej".
Sądy okręgowe rozpatrujące już czterokrotnie sprawę byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka dotyczącą przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" nie wypełniały zaleceń II instancji - uznał sąd apelacyjny.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Jan Krośnicki zwrócił uwagę, że minęło już 15 lat, od kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał po raz pierwszy wyrok i od tego czasu sądy okręgowe rozstrzygały tę sprawę czterokrotnie. Zapadały różne orzeczenia: od skazania, poprzez umorzenie postępowania do uniewinnienia. Za każdym razem sądy apelacyjne uchylając te wyroki dawały precyzyjne i jasne wskazówki, którymi należy się kierować przy ponownym rozpoznaniu sprawy. "Niestety, w przeciągu kilkunastu lat sądy nie stosowały się do tych wytycznych, a w szczególności sąd okręgowy orzekający ostatnio" - mówił Krośnicki.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak - bez podstawy prawnej - przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Ta decyzja miała być, według oskarżenia, podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia pacyfikował kopalnie "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
"Można powiedzieć, że wszystkie zarzuty stawiane przez prokuratora oraz pełnomocników oskarżycieli posiłkowych są słuszne" - podkreślił sąd apelacyjny. SA uznał za niewystarczające m.in., oparcie się w sprawie na zeznaniach dowódcy plutonu specjalnego twierdzącego, że w 1981 r. nie znał szyfrogramu. Ponadto SA wskazał, że Kiszczak, jako ówczesny szef MSW, musiał sobie zdawać sprawę, że bez szczegółowego uregulowania w szyfrogramie zasad użycia broni może dojść "do sytuacji bardzo niebezpiecznej".
Myślę, że piąty proces w sprawie b. szefa MSW Czesława Kiszczaka o przyczynienie się do śmierci górników z "Wujka" zakończy się w miarę szybko - powiedział prok. Zbigniew Zięba. Dodał, że I instancja musi w tym względzie wypełnić zalecenia sądu apelacyjnego.
Sędzia Jan Krośnicki w uzasadnieniu wyroku powiedział, że ponieważ sprawa "w sposób karygodny jest tak długo toczona przez sądy, to SA - bez wnikania w treść przyszłego wyroku - rozważy możliwość skorzystania z przepisów o ustroju sądów powszechnych dla spowodowania, żeby ta sprawa była jak najszybciej rozpoznana". Prok. Zięba powiedział dziennikarzom, że w przepisach, na które powołał się SA, chodzi o "wytyczne, żeby sąd okręgowy tak skoncentrował terminy rozpraw, aby nie odbywały się one raz w miesiącu, a sprawa była zakończona w rozsądnym terminie".
Jeden z pełnomocników górników, mec. Maciej Bednarkiewicz powiedział, że "nie ma wątpliwości, że w sprawie doczekamy się sprawiedliwego wyroku". "Myślę, że w ciągu pół roku będzie po wszystkim" - mówił. Obrońca Kiszczaka, mec. Grzegorz Majewski, nie skomentował wyroku dla mediów.
W komentarzu przekazanym PAP przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda czwartkowe orzeczenie SA uznał za słuszne i sprawiedliwe. "Ważne, że decyzja o skierowaniu sprawy z powrotem do sądu I instancji zapadła jeszcze przed obchodami 30. rocznicy wydarzeń pod kopalnią Wujek. Rodziny poległych, ranni podczas pacyfikacji, ale i my wszyscy spędzimy tę rocznicę w poczuciu nieco większej wiary w sprawiedliwość i polskie sądownictwo" - zaznaczył.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.