Karę 25 lat więzienia wymierzył w środę Sąd Apelacyjny w Katowicach Dawidowi M. odpowiadającemu za zabójstwo proboszcza z podczęstochowskiej Blachowni w 2008 r. M. był w tej parafii ministrantem.
To surowsza kara niż rok temu wymierzył oskarżonemu Sąd Okręgowy w Częstochowie, który w I instancji skazał go na 15 lat więzienia. Zarówno obrońca jak i prokurator uznali tę karę za "rażąco niewspółmierną".
Podobnie jak sąd I instancji, także sąd odwoławczy odrzucił seksualny motyw zbrodni, uznając, że Dawid M. chciał proboszcza okraść. Wyjaśnienia oskarżonego, który twierdził, że był molestowany przez księdza, sąd uznał za przyjętą przez niego linię obrony, która nie znalazła potwierdzenia w zeznaniach świadków i opiniach biegłych.
Dawid M. dopuścił się zbrodni na trzy dni przed ukończeniem 18. roku życia. 25 lat więzienia - o co wnosił prokurator - to najwyższa kara, jaką sąd mógłby mu wymierzyć.
Do zbrodni doszło w sierpniu 2008 roku. Ciało 47-letniego proboszcza z parafii znaleziono na plebanii. Sprawca ukradł co najmniej 600 zł. Dawida M. zatrzymano po kilku dniach. Najpierw przyznał się do winy, potem się z tego wycofał. Proces z uwagi na charakter sprawy odbywał się z wyłączeniem jawności - oskarżony i obrońca podnosili motyw seksualny zbrodni. Sam oskarżony twierdził, że napaść na księdza była zemstą za wcześniejsze molestowanie.
Sędzia Małgorzata Niementowska podkreśliła, że nic nie wskazuje na to, by Dawid był molestowany przez proboszcza - nie było takich sygnałów, nie potwierdziły tego przesłuchania świadków, nikt nie zauważył nieobyczajnego zachowania proboszcza, nikt się nie skarżył na jego niewłaściwe postępowanie. Sam Dawid nigdy przed zatrzymaniem o tym nie wspominał, molestowania nie potwierdzają także opinie biegłych - wyliczała przewodnicząca składu orzekającego.
"Żaden z biegłych seksuologów ani biegły psycholog nie stwierdzili, aby u oskarżonego występowały objawy charakterystyczne dla ofiar molestowania seksualnego. Nie rozpoznano również jakichkolwiek zaburzeń w sferze seksualnej" - mówiła sędzia.
Zaostrzając oskarżonemu karę, sąd wziął pod uwagę, że M. starannie zaplanował zbrodnię, popełnił ją z chęci zysku i działał bardzo brutalnie. Sąd zauważył także okoliczności łagodzące, jak wcześniejsza niekaralność oskarżonego i dobra opinia w miejscu zamieszkania, jednak - zaznaczyła sędzia Niementowska - nie mogły one wpłynąć na obniżenie wymiaru kary. 25 lat więzienia to w tym przypadku kara sprawiedliwa i odpowiednia - zaznaczyła sędzia.
"Ten wyrok w tym wymiarze jest wyrokiem sprawiedliwym, kara jest sprawiedliwa (...). Takiej kary oczekiwaliśmy" - powiedział dziennikarzom prokurator Tomasz Janeczek. Zaznaczył, że sąd wykluczył motyw molestowania seksualnego. Obrońcy Dawida M. ani samego oskarżonego nie było na publikacji wyroku.
Jak wynika z ustaleń śledztwa i procesu, zabójstwo księdza nie było pierwszym przestępstwem Dawida M. W listopadzie 2007 r. wraz z innym byłym ministrantem ukradli 20 tys. zł z parafialnego sejfu. Zabrali klucze, kiedy ksiądz odprawiał mszę.
Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas śledztwa w sprawie zabójstwa, wcześniej nikt nie zgłosił przestępstwa. Sąd skazał Dawida za to na 1,5 roku więzienia. Jego kompan odpowiadał w osobnym procesie. Zrabowane pieniądze obaj wydali m.in. na telefon komórkowy, ubrania, przebywanie w lokalach. W sierpniu 2008 r. Dawid chciał po raz drugi okraść proboszcza, tym razem sam.
"Oskarżony jawi się jako osoba, dla której dobra materialne mają istotnie znaczenie" - powiedziała sędzia Niementowska i przytoczyła słowa samego oskarżonego, który mówił, że był ministrantem nie z powodu motywacji religijnej, ale kierowała nim chęć zarobku.
Dawid znał zwyczaje księdza, wiedział, że gdy zamyka garaż, zostawia otwarte drzwi do mieszkania. Właśnie wtedy zakradł się i ukrył wewnątrz. Z ustaleń postępowania wynika, że zamierzał ogłuszyć duchownego drzewcem flagi, potem skrępować i zakleić mu usta taśmą. Plan się nie powiódł, bo ksiądz zaczął się bronić i rozpoznał Dawida. Wtedy nastolatek użył noża, którym zadał duchownemu 35 ciosów. Potem uciekł, porzucając w lesie nóż, rękawiczki i taśmę klejącą. (PAP)
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.