Ostatnie niepowodzenia piłkarzy Manchesteru City sprawiły, że ich trener Roberto Mancini udał się z pielgrzymką do... Medjugorje w Bośni i Hercegowinie. Towarzyszyły mu żona Federica i córka Andrea.
Manchester City długo prowadził w angielskiej ekstraklasie, ale przytrafiły mu się wpadki w postaci przegranej ze Swansea City 0:1 i remisu ze Stoke City 1:1. Do tego doszło odpadnięcie w 1/8 finału Ligi Europejskiej (wcześniej wyeliminowany został z Ligi Mistrzów) po dwumeczu ze Sportingiem Lizbona. W tabeli zespół Manciniego zajmuje drugie miejsce, ze stratą trzech punktów do lokalnego przeciwnika - Manchesteru United. Do końca rozgrywek pozostało osiem kolejek.
Jak poinformowały bośniackie media, włoski szkoleniowiec spokoju szukał podczas krótkiej wizyty w Medjugorje. Prywatnym samolotem udał się z najbliższymi do Mostaru, poważnie zniszczonego miasta w latach 90. w wyniku wojny na Bałkanach, a stamtąd pojechali do miejsca objawień z 1981 roku (do tej pory Watykan nie uznał ich oficjalnie).
Mancini rozmawiał z dziennikarzami w pobliżu sanktuarium maryjnego, ale unikał pytań dotyczących piłki nożnej. "To wspaniałe miejsce, ale jestem tutaj prywatnie, dlatego nie chcę dyskutować o futbolu. Długo planowałem przyjazd do Medjugorje, aż wreszcie się udało zrealizować cel" - powiedział trener Manchesteru City, który w swoim zespole ma jednego Bośniaka - Edina Dżeko. Dotychczas strzelił 13 bramek, więcej od niego w klubie ma tylko Argentyńczyk Sergio Aguero - 17.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.