Co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi protestuje w centrum Pragi przeciw centroprawicowemu rządowi Petra Neczasa i jego reformom. Protest zorganizowały czeskie związki zawodowe, uczestniczy w nim też lewicowa opozycja.
Demonstranci zapełnili górną część położonego w sercu miasta Placu Wacława. Przybyli z całego kraju - do stolicy od rana zwoziły ich specjalne pociągi i autobusy.
Panuje atmosfera pikniku: uczestnikom serwuje się piwo, gulasz i inne smakołyki. Oprócz transparentów nawołujących do powstrzymania rządu, widać kolorowe balony. Słychać piszczałki i wuwuzele. Z protestującymi fotografują się turyści.
Szef Czesko-Morawskiej Konfederacji Związków Zawodowych (CzMKOS) Jaroslav Zavadil twierdzi, że w proteście uczestniczy nawet 120 tysięcy osób. "Nie oczekiwałem takiej frekwencji. To największy protest po 1989 roku" - oświadczył.
Jednym z głównych celów protestujących jest wezwanie do dymisji centroprawicowego gabinetu i przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zdaniem demonstrantów rząd Neczasa w ciągu dwóch lat sprawowania władzy całkowicie się skompromitował, a jego reformy są krzywdzące przede wszystkim dla ludzi o niskich i średnich dochodach.
Przypominają, że centroprawica pozbawiła Czechów różnorodnych zasiłków, a także - wbrew swym zapewnieniom - podwyższyła podatki bezpośrednie i pośrednie.
Protest oprócz różnych czeskich central związkowych wsparły organizacje emerytów, niepełnosprawnych, pacjentów, pracowników najemnych i studentów. Są także związkowcy z innych krajów: Słowacji, Polski, Niemiec i Austrii. Wystąpienia liderów związków tłumaczone są na język migowy.
Wśród demonstrujących pojawił się też szef opozycyjnej Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) Bohuslav Sobotka. Zdaniem Sobotki rząd Neczasa w obliczu ciągłych kryzysów wewnętrznych całkowicie stracił wiarygodność, a reformy centroprawicy jedynie pogłębiają podziały w społeczeństwie. Jak podkreślił, także jego partia chce nowych wyborów.
Później część demonstrantów planuje przenieść się pod siedzibę rządu.
Premier Neczas oświadczył, że nie ma nic przeciwko protestom. "Jesteśmy wolnymi ludźmi w wolnym kraju i mamy prawo swobodnie wyrażać swoje zdanie, w tym niechęć wobec tego, co robi rząd. To element demokracji" - powiedział.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.