Po raz pierwszy w historii Francji, w I turze wyborów na prowadzenie wybił się nowy kandydat. Dotąd prowadzenie zawsze obejmował dotychczasowy prezydent.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji zakończona. 28,4 proc dla Francoisa Hollanda ( PS – Partia Socjalistyczna) i 25,5 proc dla Nicolasa Sarkozy'ego (UMP - prawica). To wynik pierwszych sondaży francuskiego Ifop na zlecenie telewizji France 2 z godziny 20. Na trzeciej pozycji ponad 20 proc głosów Marie Le Pen, córka Jean Marie Le Pena, założyciela skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. PO raz pierwszy w historii skrajnie prawicowa, narodowościowa partia zyskała tak duże poparcie. Największym zaskoczeniem jest bardzo wysoka, ponad 80 proc. frekwencja. Jedynie 19 proc. Francuzów uprawnionych do głosowania nie pojawiło się w lokalach wyborczych.
Komentujący pierwsze wyniki i sondaże w studiu France 2 politycy jednogłośnie stwierdzili, że doszło do przełomu w historii prezydentury w kraju Napoleona. Dotąd bowiem zawsze w pierwszej turze wyborów prowadził kandydat, który kończył pierwszą kadencję. Tak było w przypadku Francoisa Mitteranda czy Jacque'a Chiraca. Prawdopodobnie dwa czynniki wpłynęły na spadek popularności Sarkozy'ego:kryzys ekonomiczny i ostra polityka wobec imigrantów. Ci ostatni, posiadający już obywatelstwo francuskie zagłosowali na socjalistę Hollanda. Socjalista obiecał w czasie kampanii m.in. pakiety zabezpieczeń socjalnych dla nich. Hollande i Sarkozy to skrajnie dwie różne wizje Francji i Europy – jak piszą komentatorzy francuscy. Holland, przykładowo, pomijając kwestie ekonomii i spraw socjalnych, zapowiada agresywną laicyzację, wpisanie jej m.in. do konstytucji Francji, legalizację eutanazji i aborcji na życzenie.
Do kolejnej tury wyborów o prezydencki fotel rywale staną 6 mają.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.