Jutro Parlament Europejski zostanie ostatecznie rozwiązany. W proteście na ulice nie wyjdą ani Europejczycy, ani sami europosłowie... Pierwsze zdanie to żart. Drugie – niekoniecznie.
Ulica, w demokratycznym porządku, jest naturalnym miejscem demonstrowania poglądów, miejscem publicznej afirmacji pewnych wartości lub protestu przeciwko czemuś. Na ulice wychodzą ci, którzy czują – słusznie lub nie – że to, na czym im zależy, jest w jakiś sposób zagrożone. Albo że to, czego nie mają, a uważają, że mieć powinni, nie jest im dane. Na ulice nie wychodzi się w obronie czegoś, co nie stanowi wartości na tyle ważnej, by poświęcić czas, pieniądze na dojazd i ewentualne starcie z byłym „jednym z nas” który chętnie taką demonstrację by spałował, pamiętając z własnego doświadczenia, jak bardzo taka lekcja pt. „kto tu rządzi” wychodzi obywatelom na zdrowie.
W tym kontekście niezwykle cenne wydają się słowa Konrada Szymańskiego, który w nowym numerze GN tak mówi o Parlamencie Europejskim, do którego jest deputowanym: „Gdyby dzisiaj ktoś rozwiązał Parlament Europejski, to nie byłoby żadnej demonstracji, żaden lud nie poczułby się pozbawiony czegokolwiek. Gdyby ktoś próbował rozwiązać Sejm, Bundestag czy Kortezy, to na ulicach Warszawy, Berlina i Madrytu doszłoby do zamieszek, ponieważ ludzie mieliby poczucie, że odbiera się im prawo do współrządzenia”. Na pytanie, czy w obronie rozwiązywanego Parlamentu Europejskiego na ulice Strasburga i Brukseli wyszliby tylko europosłowie, Szymański mówi otwarcie: „Ja bym nie wyszedł”. Jego zdaniem, eksperyment z PE nie udał się. Bo też nie miał prawa się udać. „Historycznie rzecz biorąc PE jest jedynym parlamentem, którego lud nie wywalczył. Parlamenty narodowe powstawały dlatego, że lud chciał mieć stałego przedstawiciela przy królu, który by blokował nadmierne opodatkowanie różnych grup obywateli. Później przedstawiciele byli wybierani, potem kadencyjni, jeszcze później tak silni, że mogli powoływać króla czy prezydenta i premiera. Ten mechanizm nigdy nie miał miejsca w UE. Lud europejski nigdy nie domagał się reprezentacji. PE został wymyślony odgórnie po to, żeby indukować zmianę polityczną w ludzie europejskim, a właściwie ten lud stworzyć”.
Oczywiście, to nie jest tak, że w Parlamencie Europejskim nie ma nic do roboty. Sam Konrad Szymański jest chlubnym przykładem pracowitości i zaangażowania w możliwe do realizowania na tym forum projekty. „Jest w PE miejsce na to, by przykładać rękę do dobrych kierunków, wspierać to, co w Radzie Unii Europejskiej (tworzonej przez krajowych ministrów – J.Dz.) jest bronione w zakresie wolnego rynku, by uczulać Unię na kwestię bezpieczeństwa energetycznego, by podnosić na forum Unii prawa chrześcijan na świecie. Ten Parlament tego nie załatwi, ale może trochę pomóc”, mówi Szymański.
Biorąc pod uwagę znikomą skuteczność PE, fałszywe założenie, na którym w ogóle został stworzony, a jednocześnie wyjątkową szkodliwość propagandową, jeśli chodzi o przemycanie w różnych rezolucjach absurdalnych zapisów, jak tych dotyczących „zdrowia reprodukcyjnego”, kalkulacja jest prosta i decyzja łatwa do podjęcia: rozwiązać. Kto jeszcze, poza Szymańskim, będzie miał odwagę powiedzieć głośno, że król jest nagi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.