Do destrukcji Tu-154 doszło 36 m nad pasem lotniska w Smoleńsku – taki wniosek przedstawił prof. Kazimierz Nowaczyk z Uniwersytetu Maryland po zbadaniu zapisów z dwóch amerykańskich urządzeń, znajdujących się na pokładzie rozbitej maszyny – pisze „Gazeta Polska Codziennie”. Dziennik dodaje, że zapisy te były znane komisji Millera, zostały jednak ukryte.
Wspomniane urządzenia to TAWS, czyli system zapobiegający zderzeniu z ziemią oraz FMS, czyli komputer pokładowy. Prof. Nowaczyk stwierdził, że według dziennika awarii, znajdującego się u producenta TAWS, czyli firmy Universal Avionics - w momencie wyłączenia się komputera pokładowego system zarejestrował 13 awarii jednocześnie. Według innego eksperta, dr. Grzegorza Szuladzińskiego, wtedy właśnie nastąpił wybuch na skrzydle.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.