Szpitale zwalniają i tną pensje. Powoduje to kolejny kryzys w służbie zdrowia i może doprowadzić do jej paraliżu - stwierdza "Rzeczpospolita".
Źródłem napięć są pieniądze. Szpitale muszą do końca roku osiągnąć rentowność, inaczej placówki będą albo dofinansowane przez samorządy, a te nie mają pieniędzy, albo przekształcone w spółki. Dlatego, by poprawić bilans i uniknąć tej drugiej opcji, dyrektorzy lecznic zwalniają lub wymawiają pracownikom dotychczasowe warunki pracy.
A to rodzi konflikty - podkreśla "Rz" i przypomina doniesienia z ostatnich dni o kłopotach lecznicy MSW w Rzeszowie, placówki w Skarżysku-Kamiennej, szpitala Babińskiego w Krakowie.
Z kolei cięcia pensji nakładają się na rozżalenie lekarzy, którzy chcą zmiany prawa dot. przepisywania recept oraz niezadowolenie pielęgniarek z wydłużenia wieku emerytalnego.
Jak mówi Iwona Borchulska, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, wybuchające w szpitalach ostre spory nie zajmują opinii publicznej, bo mają lokalny charakter. "A napięcie narasta" - podkreśla. W wtorek OZZPiP zadecyduje o rozpoczęciu ogólnopolskiej akcji w obronie publicznej służby zdrowia.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.