Radykalni kibice piłkarscy uważają się za potomków rycerzy, ale zasady etosu rycerskiego rozumieją w wypaczony sposób. Dzisiejszych kiboli dawni rycerze uznaliby za barbarzyńców - ocenili w rozmowie z PAP eksperci.
Jak powiedział PAP dr Przemysław Piotrowski z Instytutu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego, radykalnych kibiców piłkarskich charakteryzuje wysoki poziom poczucia alienacji.
"To ludzie z jakiegoś powodu wyobcowani, niekoniecznie biedni czy zdemoralizowani, ale czegoś im brakuje. Dlatego mają tendencję do tego, by łączyć się w grupy, czasem o charakterze agresywnym" - powiedział PAP dr Piotrowski.
Jak dodał, ci najbardziej radykalni kibice piłkarscy to "ultrasi", którzy przygotowują spektakularne oprawy meczowe, przynoszą ogromne flagi. Osobną grupę stanowią po prostu chuligani, którzy mają związki z przestępczością.
"Jednak kibice, jak każda grupa, to środowisko bardzo zróżnicowane. Jedną z grup są też +pikniki+, czyli kibice, którzy przychodzą na mecze z rodzinami, kupują sobie frytki i chcą po prostu coś przeżyć. To kolekcjonerzy wrażeń, konsumenci" - zaznaczył.
Wyjaśnił, że to, co różni radykalnie nastawionych kibiców od "pikników", to paradoksalnie nacisk na wartości: przywiązanie do barw klubowych, specyficznie rozumiana lojalność, honor. "Uważają (ultrasi - PAP) się za potomków rycerzy, stąd podkreślanie wzorców patriotycznych, a często nacjonalistycznych. Ten rycerski etos w znacznej mierze rozumieją jednak w sposób wypaczony" - ocenił dr Piotrowski.
Ponieważ jedną z najważniejszych dla nich wartości jest przywiązanie do klubu, dlatego reagują zdecydowanie, gdy zagrożone są jego barwy. Wysoko cenią odwagę, lojalność wobec kolegów i coś, co można nazwać "wzorcem agresywnie wyrażanej męskości", zgodnie z którym świat społeczny zdominowany jest przez mężczyzn - powiedział. "Prawdziwy facet to taki, który jest dominujący, nie pozwala sobie dmuchać w kaszę i przy okazji potrafi wypić dużo alkoholu" - opisał dr Piotrowski.
"Jestem przekonany, że rycerze uznaliby współczesnych kiboli za barbarzyńców, łamiących zasady wpisujące się w jakikolwiek rycerski kodeks. Wulgarność i agresywność zachowań kibiców łamie wiele zasad uznawanych za honorowe" - powiedział PAP socjolog z Uniwersytetu Śląskiego dr hab. Piotr Wróblewski.
Przykładem takiego zachowania - zdaniem dr. Wróblewskiego - może być atakowanie osób bezbronnych, czasem nawet członków własnej grupy czy niszczenie mienia. "Mamy tutaj do czynienia z psychologią tłumu, czyli efektem stadnym sprawiającym, że dominującymi cechami grupy stają się uczucia impulsywne i niszczycielskie" - powiedział.
Jednak - zdaniem dr. Piotrowskiego - sama piłka nożna nie ma "wybitnego potencjału do generowania agresji". "Nie sam sport jest winien. Wokół futbolu w naszym kraju i wielu krajach europejskich narosła specyficzna kultura kibicowania i rywalizacji" - powiedział.
"Stadion piłkarski to stosunkowo ograniczona przestrzeń, takie środowisko, w którym kibice mogą widzieć rywali, mogą starać się ich symbolicznie zranić np. poprzez śpiewanie przyśpiewek. To, co dzieje się na boisku bardzo silnie oddziałuje na zmysły" - pokreślił dr Piotrowski.
Według dr. Wróblewskiego trudno wytłumaczyć, dlaczego np. kibice reprezentacji narodowych w rugby potrafią w pokojowy sposób kibicować swoim drużynom w zgodzie. "Obserwuję mistrzostwa świata i Puchar Sześciu Narodów w rugby - tam nie ma oddzielnych sektorów, ochrony kibiców i żadne destrukcyjne akty w grupie kibiców nie mają miejsca. To jest bardzo ciekawy fenomen" - podkreślił rozmówca PAP.
Jak wyjaśnił, rugby powstało w tym samym czasie co piłka nożna, ma podobne pochodzenie, ale kształtowanie się etosu, czyli "podglebia moralnego" gry, było zupełnie inne. "Mimo że mecze między reprezentacją Anglii i Francji traktuje się jako metaforyczną wojnę, to kibice siedzą obok siebie i nic nikomu się nie dzieje. Tam występują silne elementy etosu rycerskiego, czyli zachowania dżentelmeńskie, w piłce nożnej ich nie ma. Powiada się, że rugby to brutalna gra dżentelmenów, a piłka nożna to łagodna gra dla brutali. Ten wzór powielają na naszych oczach kibice" - powiedział dr Wróblewski.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.