W śledztwie dotyczącym połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego po katastrofie w Smoleńsku konieczne będzie przesłuchanie obywateli Rosji - wynika z pisma prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta do sejmowej komisji sprawiedliwości.
Jednocześnie prokuratura ujawniła konkluzję jednej z ekspertyz ABW, z której wynika, że przeprowadzone badania "nie wykazały, aby w tym telefonie znajdowały się zapisy lub ślady ingerencji w dane na nim zapisane".
We wtorek sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka debatowała na temat postępowania warszawskiej prokuratury w sprawie podejrzenia korzystania z telefonu prezydenta po katastrofie smoleńskiej. Posiedzenie komisji odbyło się bez udziału przedstawicieli Prokuratury Generalnej i resortu sprawiedliwości. Prokurator generalny przesłał do komisji pismo informujące o aktualnym stanie tego postępowania.
"W toku dalszych czynności konieczne będzie zwrócenie się do strony rosyjskiej o udzielenie informacji dotyczących osób dysponujących tym telefonem od momentu jego zabezpieczenia do czasu przekazania stronie polskiej, a następnie przesłuchanie ich w drodze pomocy prawnej" - napisał Seremet w piśmie. Dodał, że przesłuchane zostaną też osoby, które 10 kwietnia 2010 r. dzwoniły na prezydencki telefon - chodzi o ustalenie, czy telefon był wtedy aktywny.
Prokuratura poinformowała też, że pod koniec maja otrzymała oficjalny wniosek Kancelarii Prezydenta o ściganie osoby łączącej się z pocztą głosową telefonu prezydenta. Prokuratura okręgowa otrzymała także materiały i dowody z prokuratury wojskowej oraz ABW - m.in. zapoznano się z trzema opiniami ABW dotyczącymi telefonu L. Kaczyńskiego.
Z pierwszej z opinii wynikało, że telefon był nadpalony; w drugiej wskazano, że do jego uruchomienia "niezbędne było dokonanie demontażu urządzenia, czyszczenie płyty głównej oraz ponowny montaż, do którego użyte zostały części zamienne". Trzecia opinia - z grudnia zeszłego roku - sprecyzowała, że w telefonie nie znajdowały się ślady ingerencji w zapisane dane.
"Z żadnej z przekazanych opinii nie wynika, aby którakolwiek ingerencja w urządzenie elektroniczne zabezpieczone na miejscu katastrofy została dokonana przy użyciu specjalistycznego sprzętu bądź miała na celu ukrycie dokonywanych wcześniej ingerencji" - napisał Seremet.
Postępowanie dotyczące połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. po katastrofie w Smoleńsku podjęła w połowie maja Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ma ona wyjaśnić, kto mógł użyć tego telefonu. Informacje o "manipulacjach" przy telefonie Lecha Kaczyńskiego 10 i 11 kwietnia 2010 r. w Rosji i odsłuchiwaniu poczty głosowej pojawiły się w mediach na początku maja.
"W wyniku przeprowadzonych czynności procesowych ustalono, że w dniu 10 kwietnia 2010 r., po katastrofie, miały miejsca dwa połączenia wychodzące: pierwsze o godz. 12.46, a drugie o godz. 16.24 czasu polskiego; a w dniu 11 kwietnia 2010 r. jedno połączenie wychodzące o godz. 12.18 czasu polskiego z telefonu użytkowanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego właścicielem była Kancelaria Prezydenta, i były to połączenia z pocztą głosową" - informowała wtedy prokuratura wojskowa.
W piśmie Seremeta skierowanym do komisji doprecyzowano, że okoliczność wykonania tych połączeń z pocztą głosową została ustalona na podstawie informacji uzyskanych od operatora telefonii komórkowej oraz po przesłuchaniu jednego z pracowników tej sieci.
Wcześniej - w grudniu zeszłego roku - stołeczna prokuratura okręgowa odmówiła, z powodu braku cech przestępstwa, wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanej kradzieży impulsów na szkodę Kancelarii Prezydenta RP. W maju Prokuratura Generalna poleciła jednak stołecznej prokuraturze apelacyjnej przeanalizowanie tej decyzji. Po analizie prokuratura apelacyjna uznała, że decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa była przedwczesna.
W poniedziałek prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej ujawniła natomiast m.in., że z aparatów cyfrowych należących do ofiar katastrofy biegły wyselekcjonował 21 zdjęć mogących mieć znaczenie dla postępowania. "Na jednym z nośników biegły ujawnił i odzyskał siedem skasowanych zdjęć, pochodzących z dnia katastrofy, jednak zostały one najprawdopodobniej skasowane przez samego użytkownika" - zaznaczyła prokuratura.
Nieobecność we wtorek na posiedzeniu komisji przedstawicieli PG i MS wywołała protesty przedstawicieli PiS, którzy wskazywali, że pisemna informacja prokuratury nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania posłów. Z kolei przedstawiciele PO wnioskowali o zamknięcie posiedzenia. Ostatecznie prowadzący obrady wiceprzewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz (PiS) zdecydował o przerwaniu posiedzenia do czasu, aż pojawią się na nim osoby, które - jak powiedział - powinny się stawić.
Seremet zaznaczył w piśmie, że w chwili obecnej - zważywszy na wstępny etap postępowania dotyczącego telefonu L. Kaczyńskiego - nie dysponuje żadnymi dodatkowymi danymi. "Stąd moja obecność na posiedzeniu nie wydaje się konieczna; jednocześnie (...) podtrzymuję wolę przedstawienia jak najszerszych informacji ze śledztwa smoleńskiego, oczekuję propozycji co do terminu i miejsca spotkania" - dodał prokurator generalny.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.