Przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim rozpoczął się w środę proces twórcy portalu Antykomor.pl Roberta Frycza. Mężczyzna oskarżony jest m.in. o znieważenie prezydenta, wcześniej marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego.
Frycz (wyraził zgodę na podawanie nazwiska) oskarżony jest również o fałszowanie dokumentów i posługiwanie się nimi, oraz posługiwanie się cudzym dowodem osobistym. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.
Przed wejściem do sali oskarżony przyznał, że czuje strach. Powiedział również, że "nagrabił sobie w wymiarze sprawiedliwości i teraz musi temu stawić czoła". Pytany czy żałuje, że założył stronę, odpowiedział, że nie i jeszcze raz potwierdził, że miała ona jedynie charakter satyryczny i nie miała nikogo obrażać.
Zwrócił uwagę, że w internecie istnieje wiele stron, w jego przekonaniu jeszcze gorszych, obrażających znane osoby.
Przed rozpoczęciem rozprawy prokuratura wniosła o wyłączenie jej jawności, bo może dojść do narażenia dobrych obyczajów i ze względu na interes prywatny prezydenta. Odrzucenia wniosku domagała się obrona. Sąd przychylił się jednak do zdania prokuratury i wyłączył jawność. Zdaniem obrony jest to obawa przed ośmieszeniem się prokuratury wobec społeczeństwa. Obrona uważa, że sprawa jest bulwersująca i opinia publiczna powinna móc ją ocenić.
Na stronie Antykomor.pl gromadzone były materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim, także m.in. gry polegające na strzelaniu do jego wizerunku i ośmieszające komentarze. W maju ub. roku do mieszkania autora strony weszli funkcjonariusze ABW i zabezpieczyli jego laptop oraz nośniki danych. Zleciła to prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie znieważenia głowy państwa.
Akcja ABW przeciw autorowi strony zdaniem wielu komentatorów była zamachem na wolność słowa. Odnosząc się do sprawy prezydent Bronisław Komorowski mówił, że z akcją ABW nie miał nic wspólnego. Zaznaczył, że potrafi z dystansem i autoironią podchodzić do satyrycznych materiałów, również na swój temat, jednak - jak mówił wtedy - warto odróżnić żart od tego, co jest przejawem nienawiści bądź zwykłego chamstwa.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.