O prezydencie RPA Jacobie Zumie mówi się, że kłopoty to jego specjalność. Nie przebrzmiały echa brutalnej rozprawy policji ze strajkującymi górnikami, a już okazało się, że gdy krajem wstrząsają strajki, on wydaje państwowe miliony na prezydencką rezydencję.
Natychmiast wytknięto mu jednak, że wiejskiej rezydencji Zumy nie tylko nie odwiedzili dotąd żadni zagraniczni goście, ale przez większą część roku w ogóle stoi ona pusta, bo rodzina prezydenta spędza czas głównie w Durbanie i Johannesburgu, a na wieś zjeżdża głównie na święta. Co więcej, rodzinne siedlisko Zumy znajduje się na ziemi, która nie jest jego własnością, lecz należy do wspólnoty Zulusów i jest zarządzana przez Fundację Ingonyama, której szefuje zuluski król Goodwill Zwelethini. Zgodnie z tradycyjnym zuluskim prawem, jeśli Zuma postanowiłby wynieść się z Nkandli, król przyzna jego ziemię innemu Zulusowi.
W październiku sprawa trafiła do parlamentu. "Obywatele mają prawo wiedzieć, jak rząd marnotrawi ich pieniądze" - domagała się opozycyjna posłanka Anchen Dreyer, a szefowa niezależnej komisji antykorupcyjnej Thuli Madonsela zarządziła śledztwo w sprawie remontu wiejskiej rezydencji prezydenta.
Wreszcie głos zabrał sam Zuma. "Mam sporą rodzinę i uznaliśmy, że trzeba nieco rozbudować nasze siedlisko. W tym samym czasie rząd nakazał zainstalować w nim dodatkowe środki bezpieczeństwa" - powiedział. "Kiedy ludzie widzą w telewizji mój dom, myślą, że zbudowałem go za państwowe pieniądze, a tak nie jest. Znaczną część wydatków ponosi moja rodzina" - podkreślił. Zuma przyznał, że nie wie, ile jego wiejska rezydencja będzie kosztowała podatników, ale minister robót publicznych Nxesi zapewnił, że nie więcej niż remonty i zainstalowanie dodatkowych środków bezpieczeństwa w domach innych byłych prezydentów - Frederika de Klerka, Nelsona Mandeli i Thabo Mbekiego. Gazety obliczyły zaraz, że wiejska rezydencja Zumy kosztować będzie podatników dziesięć razy więcej niż remont wiejskiego domu Mandeli i sto razy więcej niż podmiejski dom Mbekiego. Dziennikarze ujawnili też, że koszty remontu i rozbudowy Nkandli w 95 proc. pokryje państwo, a jedynie w 5 proc. - rodzina Zumy.
Nowy skandal z 70-letnim Zumą w roli głównej wybuchł, gdy w RPA drugi miesiąc trwają strajki górników i narasta rozczarowanie rządzącym Afrykańskim Kongresem Narodowym (ANC), partią Nelsona Mandeli, która w 1994 roku doprowadziła do kresu epoki apartheidu i dominacji białych na południu Afryki.
"Zachowanie Zumy coraz trudniej pogodzić z zapisaną w konstytucji zasadą sprawiedliwości społecznej" - przyznał biograf prezydenta Jeremy Gordin, a Pallo Jordan, jeden z kongresowych weteranów i intelektualistów orzekł, że Zuma przynosi wstyd partii Mandeli i ośmiesza urząd prezydenta. "Dla ratowania wiarygodności ANC podczas grudniowego zjazdu partii należałoby odsunąć Zumę od władzy" - napisał Jordan w artykule dla gazety "Business Day".
"Będziemy wyjaśniali tę sprawię, nie pozwolimy, by została ona zamieciona pod dywan" - mówią.
Zjednoczenie Narodowe wraz z sojusznikami uzyskało 33,2 proc. głosów
Mszy św. w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej będzie przewodniczyć abp Adrian Galbas.
Pozostawienie nakrętek przy butelkach jest "najbardziej ekologicznym rozwiązaniem" ?
Przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci za prąd miesięcznie około 30 zł więcej.
Badanie opublikowała telewizja BFMTV w niedzielę, po pierwszej turze wyborów.