Wciąż nieznany jest los trzech katolickich duchownych porwanych przed kilkoma dniami w Demokratycznej Republice Konga.
Afrykańscy misjonarze należący do augustiańskiego zgromadzenia asumpcjonistów zostali uprowadzeni prawdopodobnie dla okupu. Miejscowy biskup Melchisedec Sikuli Paluku otrzymał bowiem telefon w tej sprawie od domniemanych porywaczy. Całe zajście potępił kongijski episkopat. Biskupi zaapelowali też do porywaczy, by nie nastawali na życie i zdrowie uprowadzonych księży. O ich uwolnienie zaapelował także obradujący w Rzymie Synod Biskupów.
Początkowo podejrzewano, że za porwaniem stoją byli ugandyjscy rebelianci zajmujący się na terenie Konga pospolitym bandytyzmem. Przedstawiciele Kościoła przypuszczają jednak, że sprawcami mogą być rodzime grupy zbrojne.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.