Kiedy Augustyn Gumiński przyszedł na świat, lekarze powiedzieli, że będzie roślinką. A on po 23 latach mówi, że jego życie to cud.
Ja się strasznie dużo należałem, ale nie nacierpiałem – podkreśla. – Mam swoją teorię, że te wszystkie kłopoty ze zdrowiem to nie przypadek. Tak po prostu miało być. Musiałem się tyle nachorować, żeby moja rodzina, bliscy, byli szczęśliwi. Nieważne, jakie dotkną nas choroby, ważne, jak przez nie przejdziemy. Za kogo je ofiarujemy. Kiedyś nazwano mnie roślinką, a teraz chodzę, studiuję na Uniwersytecie Warszawskim, mam prawo jazdy, zdobyłem mistrzostwo juniorów i seniorów w pływaniu niepełnosprawnych, posługuję jako ministrant, działam w Diakonii Życia i Duszpasterstwie Akademickim przy kościele św. Anny, przeszedłem wszystkie stopnie oazowe… Widać, że mógłby wyliczyć dużo więcej. Także to, że zakochał się ze wzajemnością w Joli. Przez trzy ostatnie lata chodzili ze sobą. Zawsze przy nim była. Jest pewien, że dzięki niej wiele przetrzymał. Właśnie wczoraj się rozstali: – Zawsze powtarzam, że trzeba mieć nadzieję, każdego dnia walczyć o siebie, stawiać sobie cele, mieć optymizm, nie załamywać się. Ale nie ukrywam, że dziś jestem załamany. Jak prawdziwy mężczyzna nie zdradza nic więcej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.