Może się okazać, że wtedy, gdy naprawdę trzeba będzie krzyczeć i bronić podstawowych praw wierzących w Chrystusa, nikt nie będzie traktował wołania z należytą powagą.
Jest dość prosty sposób na życie, który w polskich warunkach sprawdza się znakomicie i pewnie dlatego cieszy się sporą popularności. Ten sposób, to ustawianie się w pozycji pokrzywdzonego. Kreowanie na ofiarę. Na kogoś prześladowanego. Znajdującego się w stanie zagrożenia.
Łatwo dostrzec, że po ten styl chętnie sięgają także ludzie podkreślający swoje zaangażowanie w sprawy Kościoła. Istnieje dość hałaśliwa grupa tych, którzy przyjmując wspomnianą postawę i afiszując się z nią, powodują, że wizerunek całej wspólnoty Kościoła nabiera cech zamkniętej i najeżonej strachem twierdzy.
Opisany sposób na życie okazuje się wielokrotnie użyteczny, wygodny i bezpieczny. Może nawet przynosić temu, kto się do niego odwołuje, pewne profity. Wszystko to jednak trwa do czasu. Dokładnie do momentu, w którym pojawi się rzeczywiste niebezpieczeństwo lub faktyczne zagrożenie. Do chwili, gdy sytuacja dotychczas pod wieloma względami fikcyjna, staje się faktem.
W takich razach sprawdza się w praktyce słynna opowieść o pasterzach, którzy wielokrotnie dla żartu wzniecali alarm, krzycząc, że atakują ich i powierzone im owce, wilki. Rezultat fałszywych alarmów we wspomnianej legendzie jest bolesny. W chwili, gdy pasterze i ich stado rzeczywiście potrzebują wsparcia i ratunku, nikt nie przybywa, bo wszyscy przypuszczają, że to kolejne nieprawdziwe wezwanie.
Wiele wskazuje na to, że sytuacja wierzących w Chrystusa – przynajmniej w niektórych sferach życia – będzie się pogarszać. Realnie. Trzeba się coraz bardziej liczyć z faktycznymi niebezpieczeństwami i zagrożeniami, które nadejdą. Z rzeczywistymi prześladowaniami, które nie będą polegały na stawianiu wierzącym większych wymagań i oczekiwań albo podważaniu czegoś, co przez wielu uważane jest za nieuzasadnione przywileje.
Mając świadomość wysokiego prawdopodobieństwa takiego rozwoju wydarzeń, trzeba się bardzo poważnie zastanawiać przed podniesieniem w imieniu Kościoła każdego larum w sprawach błahych i trzeciorzędnych. Może się okazać, że wtedy, gdy naprawdę trzeba będzie krzyczeć i bronić podstawowych praw wierzących w Chrystusa, nikt nie będzie traktował wołania z należytą powagą, ponieważ ugruntuje się przekonanie, że Kościół nadużywa alarmów i robi wiele hałasu niemalże o nic. W efekcie niezbędny protest i konieczny krzyk o rzeczywisty ratunek natrafi na barierę lekceważenia i wzruszenie ramion.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.