- Niemcy to moja ojczyzna, a Europa to moja przyszłość - tak zdefiniował swoją wizję zjednoczonej Europy Helmut Kohl, były kanclerz Niemiec, podczas międzynarodowej sesji "Jedna czy dwie Europy?", która odbywa się w Krakowie.
Uczestnicy spotkania zastanawiają się nad przyszłością zjednoczonej Europy, a szczególnie wymianą wartości między dwoma łączącymi się częściami Starego Kontynentu. Jest to kolejne spotkanie z cyklu "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej". Kohl przypomniał, że podstawą tworzenia Wspólnoty Węgla i Stali i przyszłej Unii Europejskiej było stwierdzenie: "Nigdy więcej wojny". Potem powstał Traktat Rzymski, gdzie - jak podkreślił Kohl - doszło do identyfikacji z wartościami europejskimi. Tłumaczył, że nie jest zwolennikiem koncepcji stanów zjednoczonych Europy, jak USA, które są jednym państwem. Ważne jest zachowanie narodowej i kulturowej tożsamości każdego kraju. - Niemcy to moja ojczyzna, a Europa to moja przyszłość - podkreślił Kohl. Zwrócił uwagę na ostatnie 150 lat historii europejskiej, kiedy to prawie każdy europejski kraj walczył ze sobą. Jego zdaniem państwo narodowe starego typu nie zdało egzaminu, niejednokrotnie doprowadzając do chaosu. Po II wojnie Niemcy wyszli z zapaści gospodarczej przy pomocy ekonomicznej USA i moralnego wsparcia innych krajów europejskich. Patrząc na Unię Europejską w perspektywie rozwoju Niemiec, nowi członkowie powinni dostać większą pomoc, ponieważ oni więcej potrzebują. - Kraje wchodzące do Unii powinny otrzymać lepsze warunki niż dotychczasowi członkowie - zauważył. Według niego obecnie niebezpieczeństwem jest chęć dominacji dużych krajów nad małymi. Duże kraje powinny być rzecznikiem małych. Podkreślił, że Niemcy pod jego kierownictwem zawsze starały się stosować taką politykę. Dyktowanie rozwiązań małym krajów uderza w sama istotę Unii. W Unii musi obowiązywać zasada, że jakość jest ważniejsza od ilości - tłumaczył. Kohl radził polskim politykom, aby do Parlamentu Europejskiego wysyłali najlepszych polityków, gdyż jest to bardzo ważne ciało w Unii, gdzie istotna jest umiejętność współpracy. - Nie lekceważcie Europejskiego Parlamentu - apelował. Mówiąc o przyszłości Europy przestrzegał przed negatywnym patrzeniem na ten proces. Wskazał, że budowa "wspólnego domu" określona jest pewnym regulaminem. Najważniejszym punktem owego "regulaminu" jest zakaz stosowania przemocy. - To jest "Magna Karta" Europy - nigdy więcej wojny - wołał Kohl. Według niego pokój jest najważniejszą wartością tworzącą nową Europę. Trzeba uświadamiać to młodym ludziom, nowemu pokoleniu, które często nie docenia wartości pokoju. Jak zauważył, przyszłość naszego kontynentu jest "terra incognita". Przyznał, że obecne przemiany w wielu kwestiach są sprzeczne z dotychczasową, narodowa tradycją, ale musimy zaryzykować. Dlatego nie obawia się on cedowania przez poszczególne państwa części suwerenności na rzecz Wspólnoty. Słabe państwo nie zapewni nam bezpieczeństwa - tłumaczył. Ważne jest tu przestrzeganie zasady subsydiarności, a wówczas nie ma niebezpieczeństwa utraty suwerenności - tłumaczył. Według niego powstanie obecnego projektu Traktatu Konstytucyjnego UE jest "małym cudem". Przyznał, że można w nim jeszcze wiele poprawić, ale jest to na prawdę bardzo dobry dokument. Wyjątkiem jest dla niego brak odwołania do chrześcijańskich wartości i wezwania imienia Bożego w preambule. Przyjęte rozwiązania to przyznanie się do sekularyzacji, dlatego trzeba dążyć do jego zmiany. - Wpływamy na nieznany ląd, musimy dać sobie prawo do błędu i zakładać, że za kilka lat będziemy weryfikować konstrukcję Unii - tłumaczył były kanclerz Niemiec. Droga prowadzi do tego, co wspólne. Dobrze, że potrafimy współpracować w dziedzinie gospodarki i polityki, ważne jednak, abyśmy potrafili również współpracować w dziedzinie kultury i respektować inność. Swój optymizm co, do przyszłości Europy Kohl opiera na młodym pokoleniu. Młodzi mają prawo do skorzystania z szansy, jaką daje im przyszłość, bo ona do nich należy. Również chrześcijanie w Europie nie mogą biernie patrzeć w przyszłość - uważa H. Kohl.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.