W nocy 16 na 17 października 1978 r. w budynku KC PZPR w Warszawie paliły się wszystkie światła. Wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową zaskoczył całe polskie społeczeństwo, a członków Biura Politycznego KC PZPR w dodatku zdegustował - wspomina jeden z wysokich funkcjonariuszy partyjnych.
- Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, włączono Papieża do propagandy sukcesu - mówi Żurek. Starano się wykorzystać jego osobę w polityce międzynarodowej, zwłaszcza do przełamania izolacji, w której znalazła się Polska po stanie wojennym. Taka wykładnia obowiązywała oczywiście wobec mas, ale pojawiała się również wśród wysokich funkcjonariuszy - choć w zaskakującej wersji. Np. Stanisław Kania na odprawie w MSW w styczniu 1979 r. powiedział: "Obok licznych niepokojów i wątpliwości, jakie przeżywamy w związku z wyborem Wojtyły na papieża, cieszy również pewność, że nie zostanie on przewodniczącym episkopatu polskiego. Aby to się stało, prowadziliśmy określoną subtelną działalność" - pisze Henryk Dominiczak w książce "Organy bezpieczeństwa PRL 1944-1990. "Na tym samym zebraniu Kania snuje wizję pontyfikatu. "Będzie to papież nie totalnej wojny z socjalizmem i komunizmem jako ideologią, a przede wszystkim papież intelektualnej dywersji" - przypuszczał. "Należy się spodziewać, ze linia jego działania nie będzie linią wielkiej dywersji, ale wielkiej moralistyki skierowanej przeciwko socjalizmowi. Podnosić się będzie w niej problem praw obywatelskich, rzekomą dyskryminację i niesprawiedliwość" - mówił na odprawie w MSW. Bardzo szybko, bo już w pierwszych dniach listopada 1978 r. pojawił się pierwszy skutek "nieszczęścia", jakim był pontyfikat - wizja przyjazdu Papieża do Polski. Prymas Wyszyński w jednym z pierwszych kazań zasugerował, że Ojciec Święty może przyjechać do Polski. - Wywołało to furię władz, bo nie sądzono, że stanie się to tak szybko i Prymas najpierw ujawni taki zamiar publicznie, zamiast przedyskutować go najpierw w zaciszu gabinetów - mówi Żaryn. Kard. Wyszyński zdecydował się na ten krok, bo był świadomy, że trzeba postawić komunistów przed faktem dokonanym. Dotychczasowe doświadczenia pokazywały bowiem, że władze się nie zgodzą na przyjazd Papieża - jak było kilkakrotnie w przypadku Pawła VI. Mimo całej niechęci, z jaką władze Polski i ZSRR myślały o przyjeździe Jana Pawła II - pierwszej wizycie głowy Kościoła za "żelazną kurtyną", nie mogły jej zdecydowanie przeszkodzić. "Obecnie wytworzyła się trudniejsza sytuacja, bo papieżem jest Polak, będący obywatelem Polski" - tłumaczył się Edward Gierek przed Leonidem Breżniewem w marcu 1979 r. "Z prawnego punktu widzenia każdy obywatel ma prawo przyjazdu do swego kraju. Odmowa mogłaby tworzyć napięcia społeczne" - mówił. - Dzisiaj komuniści kłamią, że z radością przywitali wybór Papieża, a jego przyjazd uważali za coś naturalnego - mówi Żurek. Tak twierdził np. przed dwoma laty w rozmowie z historykiem IPN dyrektor generalny ówczesnego Urzędu ds. Wyznań Aleksander Merker. Nawet tuż przed pielgrzymką Breżniew radził Gierkowi: "Powiedzcie papieżowi, on mądry człowiek, żeby oświadczył publicznie, że nie może przyjechać, bo zachorował" - tak wspominał Edward Gierek w wywiadzie-rzece "Przerwana dekada". Jednak Gierek nawet nie próbował. Materiały pochodzą z książek: "Komuniści i Kościół w Polsce (1945-1989)" Antoniego Dudka i Ryszarda Gryza, Kraków 2003 i "Kościół w Polsce 1944-2002" ks. Zygmunta Zielińskiego, Radom 2003.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.