Ten wyrok jest szansą

KAI

publikacja 18.03.2004 05:59

Zbrodnię trzeba nazwać zbrodnią - powiedział KAI abp Damian Zimoń po ogłoszeniu wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który skazał gen. Czesława Kiszczaka za przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r. Zdaniem metropolity górnośląskiego "chodzi nie o to, żeby kogoś potępiać, bo to do nas nie należy, ale żeby sprawiedliwości stało się zadość".

- Nie chcę sądzić Kiszczaka, ale jest oczekiwanie w regionie, żeby nazwać zbrodnię zbrodnią, bo przecież zginęli ludzie, dziewięć osób zostało zamordowanych w okrutny sposób - mówił abp Zimoń. Wyraził satysfakcję, że sąd nazwał zbrodnię po imieniu, gdyż przez wiele lat była ona tuszowana. - Wiadomo, że zacierano tę zbrodnię. Tyle razy już mataczono, co było hańbą i oznaką kryzysu sądownictwa - podkreślił metropolita. Według niego nazwanie zbrodni po imieniu daje także szansę na nawrócenie i zadośćuczynienie. Były minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak został skazany za przyczynienie się do śmierci górników z "Wujka" na cztery lata więzienia. Jednak na mocy amnestii z 1989 r. Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził mu karę do dwóch lat i zawiesił jej wykonanie m.in. ze względu na późniejsze zasługi generała w nawiązaniu dialogu z opozycją i doprowadzenia do Okrągłego Stołu. Wyrok nie jest prawomocny, a skazanemu przysługuje prawo do wniesienia apelacji. Według aktu oskarżenia, Kiszczak jako szef MSW "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r., pierwszego dnia stanu wojennego, tajny szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady. Zdaniem prokuratury, bez żadnej podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni przez te oddziały. Było to podstawą działań milicjantów, którzy 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelali w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranili 25 górników) i w "Wujku" (tam zabili dziewięciu). Proces 79-letniego obecnie Kiszczaka zaczął się jesienią 1994 r. W 1996 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił go, uznając, że nie ma dowodów na związek szyfrogramu z wydarzeniami w kopalniach. W 1997 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił uniewinnienie, a sprawę zwrócił sądowi I instancji. Ponowny proces trwał od maja 2001 r.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona