Istniały ogromne szanse, że cel Powstania zostanie osiągnięty.
- We wstępie do polskiego wydania książki cytuje Pan rozmaite recenzje, jakie ukazały się po jej opublikowaniu w prasie brytyjskiej i amerykańskiej. Pada tam najczęściej słowo "zdrada". Czy rzeczywiście można mówić o zdradzie Polski przez aliantów?
- Tak odebrali to recenzenci. Ja nie używam tego pojęcia, choć działania polityków alianckich miały efekt podobny do zdrady. Zdrada musi być celowa i świadoma. Głównie chodziło właśnie o lenistwo intelektualne, o brak zrozumienia tego, co się dzieje, co jest potrzebne Polakom i jakie będą skutki, jeśli wielkie mocarstwa zaniechają pewnych działań.
Alianci mieli różne wątpliwości, od 1943 r. było wiadomo, że Armia Czerwona wejdzie do Polski, że znajdzie się na terytorium sojusznika, więc pojawią się problemy. Można było, uwzględniając te realia, podjąć rozmowy i negocjacje. I rzeczywiście, choć może się to wydać dziwne Polakom, na te działania wpływało poczucie obcości, tego, że to nie "nasz" los, że nie chodzi o "nas". Dlaczego Rosjanie to "my", a Polacy nie? - Gdyż byli naszymi, Brytyjczyków, sojusznikami w czasie wojen napoleońskich, I wojny światowej. I nagle objawia się jakiś naród polski, który nie tylko nie pasuje do Rosji, ale też jej nie akceptuje.
Powstały więc opinie, że Polacy są trudni, że sprawiają kłopoty. Można się zastanawiać, w jakim stopniu o poczuciu obcości decydował też czynnik katolicki. W mentalności anglo-amerykańskiej katolik to nie "nasz". W Ameryce WASP-ów (białych, pochodzenia Anglosaskiego, protestantów), katolicy byli obywatelami drugiej kategorii.
- Jaka była rola Kościoła, w tym wypadku kapelanów w Powstaniu Warszawskim?
- Była ogromna, nieporównywalna z niczym. Kapłani, którzy byli w tym czasie w walczącej Warszawie byli bardzo dobrze zorganizowani, zaś dowództwo Armii Krajowej wydało rozkaz, aby żołnierze mieli czas na wspólną modlitwę i udział w nabożeństwach. Ich posługa bardzo zhumanizowała walkę, odniesienie się do wrogów. Ale przede wszystkim dawała siłę do przyjęcia śmierci, gdy co drugą minutę ktoś ginął, a groby były rozsiane po całym mieście. Katolicki rytuał śmierci i pogrzebu miał w tych warunkach ogromne znaczenie.
W książce piszę, że nie sposób zrozumieć bohaterskiej postawy powstańców bez czynnika duchowego.
rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz
Książka "Powstanie '44" Normana Daviesa pojawi się w polskich księgarniach 1 sierpnia, w 60. rocznicę Powstania Warszawskiego. Ponad 500-stronicowa praca jednego z najbardziej popularnych i najchętniej czytanych współczesnych historyków ukazała się już wcześniej z języku angielskim wzbudzając na Zachodzie spore zainteresowanie.
"Ostatecznie zdecydowałem - pisze we wstępie Davies - że podstawowe pytanie, jakie należy postawić, brzmi nie 'dlaczego powstańcy nie zdołali osiągnąć swoich celów?', lecz 'dlaczego w ciągu dwóch miesięcy wahań i deliberacji zwycięscy alianci nie zorganizowali pomocy?".
"Powstała pasjonująca książka, która ukazuje znane - wydawałoby się - wydarzenia w nowym świetle i jednocześnie - dzięki uwzględnieniu najbardziej osobistej perspektywy uczestników Powstania - jest głęboko poruszająca" - podkreśla wydawca polskiej wersji, oficyna "Znak".
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»