"Narty Ojca Świętego" po premierze

Prapremiera "Nart Ojca Świętego" Jerzego Pilcha w Teatrze Narodowym. Na takie przedstawienie czekałem od lat. Przedstawienie, które zmierzy się z najważniejszym tematem w dzisiejszej Polsce - mitem Papieża - pisze recenzent Gazety Wyborczej.

To paradoks, że postać, która przeorała świadomość Polaków w ostatnim ćwierćwieczu, była dotąd nieobecna w teatrze. Chociaż żyjemy otoczeni Jego wizerunkami, chociaż Jego słowa są cytowane przy każdej okazji, chociaż każdy Jego krok śledzą kamery telewizyjne, to temat Jana Pawła II i jego obecności w polskim życiu nie pojawił się na scenie. I nie wiem, czy wynikało to z religijnej obojętności reżyserów i dramatopisarzy, czy z obawy przed atakami fundamentalistów, którzy onegdaj rzucili się w galerii Zachęta na rzeźbę Ojca Świętego przygniecionego meteorytem. Pierwszym, który nie przestraszył się talibów Ojca Dyrektora, był młody dramatopisarz Jan Klata, który w "Uśmiechu grejpruta" pokazał obojętność, z jaką media czekają w Watykanie na śmierć Jana Pawła II. Ale dopiero Jerzy Pilch wgryzł się z całą mocą w ten ściśle polski mit. W swojej debiutanckiej sztuce znany pisarz stawia pytanie, co by było, gdyby ten powszechnie uwielbiany Polak, święty za życia, chluba narodu, usłuchał wołania tłumu "Zostań z nami, zostań z nami" i zjechał któregoś dnia do kraju. I został między nami, którzy go tak kochamy. Odpowiedź jest gorzka: otóż prawdopodobnie nie potrafilibyśmy poradzić sobie z tym darem. Świat z Gogola Historia zaczyna się jak "Rewizor" Gogola. W zagubionym miasteczku Granatowe Góry wybucha plotka o tajemniczej pielgrzymce Papieża, który chce jakoby przyjechać incognito i w miejscu swych dawnych narciarskich wycieczek spędzić emeryturę. I co robią mieszkańcy? Czy może budują bramy powitalne i przystrajają okna papieskimi flagami? Prasują garnitury i szykują dla Papieża nowe narty? Nie, mieszkańcy Granatowych Gór boją się przyjazdu Papieża jak kontroli inspektorów NIK. Bo trzeba będzie zmienić stare przyzwyczajenia. "Koniec z pompowaniem gorzały, koniec z naszymi wieczornymi bankietami, koniec ze śpiewaniem niepobożnych piosenek, koniec z niemającym na celu podtrzymania gatunku ludzkiego seksem. Koniec ze wszystkim" - prorokuje burmistrz Jan Nepomucen, liberał i ateista. Inni, jak miejscowy masarz, węszą w przyjeździe Papieża interes, przecież będzie można na wzór słynnych papieskich kremówek wyprodukować inny lokalny specjał, na przykład polędwicę papieską i sprzedawać z zyskiem całemu światowi. I tylko miejscowy ksiądz, tak jak jego parafianie zatwardziały grzesznik, widzi w przyjeździe Papieża szansę na moralną odnowę. "A co to komu zaszkodzi, że z powodu jego przyjazdu trochę mniej gorzały pochleje, żonę rzadziej będzie zdradzał, nie ukradnie 100 tys., a tylko 50?" - pyta retorycznie i celowo rozpuszcza po mieście wiadomość o rychłym przyjeździe głowy Kościoła. Przeciw radykalizmom Pilch z głęboką mądrością, a zarazem poczuciem humoru rysuje portret społeczeństwa, w którym chrześcijańskie wartości i miłość do Papieża to slogany. Naskórkowa wiara, podwójne standardy moralne, traktowanie Ojca Świętego jak Złotego Cielca, któremu stawia się tandetne pomniki, ale którego słowa ignoruje się lub wykrzywia, oto rzeczywistość Granatowych Gór, czyli Polski.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
16°C Piątek
dzień
wiecej »