Pod szpitalem, gdzie umiera Terri Schiavo, scen niezwykłych - i przypominających cyrk, i wywołujących łzy wzruszenia - jest mnóstwo. Gazeta Wyborcza zamieszcza reportaż z Florydy.
Chłopcy, gdy widzą fotoreportera, dumnie pozują z plakatem z napisem: "Nie zabijaj!". Gdy fotoreporter odchodzi, dzieciaki rzucają plakaty i wracają do zabawy w berka na ogrodzonym kawałku trawnika. Za chwilę znów łapią za plakaty - zbliża się ekipa telewizji z Los Angeles Tym ludziom chodzi o to, by przyciągnąć uwagę całej Ameryki. Wierzą, że wtedy presja społeczna sprawi, iż politycy uratują Terri Schiavo. Że gubernator Florydy Jeb Bush wyśle jej na ratunek policję stanową albo jego brat, prezydent USA - siły federalne. Oni w to wierzą. Terri walczy - Módlmy się, niech cała Ameryka powstanie! By we wszystkich miastach odbyły się demonstracje w obronie Terri, by w każdym sądzie w tym kraju usłyszeli nasz głos! - to jedna z wygłaszanych przez megafon modlitw. Wielu zachowuje się jak natchnieni. Gdy nie mają już sił modlić się na klęczkach, siedzą na trawie z wyciągniętymi rękami, przymkniętymi oczami, niemal w religijnej ekstazie powtarzają szeptem modlitwy. Wszędzie leżą Biblie. Wszędzie walają się też zużyte plakaty. W palącym słońcu, przy dużej wilgotności, gdy jeszcze pokropi deszcz, plakaty się rozmywają, kolory blakną. A w telewizji muszą przecież być widoczne jak najlepiej. 16-letnia Jane siedzi na trawie i maluje grubymi flamastrami plakat za plakatem. "Teraz Terri, następny możesz być Ty!", "Hospicjum czy Auschwitz?", "Panie sędzio, czy zjadł już Pan lunch?", "Dlaczego Was tu nie ma?" - te napisy zaraz zawisną na pomarańczowej siatce albo trafią do rąk ochotników, którzy będą nimi potrząsać przed kamerami. - Chodzę do szkoły, ale teraz mieliśmy świąteczne ferie. Jesteśmy tu z mamą. Niby dziś powinnam wracać do szkoły, ale mama powiedziała, że to jest ważniejsze - mówi Jane. Za chwilę dziewczyna przerywa. Minęła 2 po południu, czas na procesję. Prowadzona przez księdza z megafonem i 13-latka z wielkim drewnianym krzyżem procesja rusza chodnikiem wzdłuż hospicjum. Idący wąskim sznurem ludzie - 100-200 osób, wśród nich kilka zakonnic - modlą się, wielu ściska różańce. Zataczają koło, obchodząc kilka sąsiednich ulic, i wracają na trawnik. Gdy co kilka godzin do dziennikarzy przed hospicjum wychodzi przedstawiciel rodziny umierającej Terri - jej ojciec, brat, koleżanka, która odwiedziła ją dzień wcześniej - ich słowa docierają też do protestujących. Ci słuchają tego niemal z nabożeństwem. Spijają im z ust każdą wiadomość o tym, że "Terri walczy", że znów "powiedziała, że nie chce umierać", że krzyczała "mamo, boli!". Koleżanka Schiavo opowiada, że gdy przypomniała, jak kilkanaście lat temu razem były na tańcach, niemająca według lekarzy świadomości Terri uśmiechnęła się, podniosła obie ręce i zaczęła nimi poruszać w rytm muzyki.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.