Terri nie jest żadną rośliną. To osoba ludzka. Gdy się nad nią nachylam, to patrzy, jakby mnie poznawała. Sama oddycha, budzi się i zasypia, porusza się - opowiada Gazecie Wyborczej ksiądz Tadeusz Malanowski, który w Wielkanoc udzielił ostatniej komunii Terri Schiavo. Wywiad z nim zamieszcza też Rzeczpospolita.
Ona ma mocne serce Mówi duchowy opiekun Terri. Rz: Ksiądz codziennie odwiedza Terri. Jaki jest jej stan? TADEUSZ MALANOWSKI: Teresa traci na wadze, zapadają się jej policzki i oczy. Jest coraz słabsza. Jej bliscy przeżywają koszmar. Matka cały czas płacze, nie chce już nawet wchodzić do pokoju córki. Teresa wygląda teraz bardzo źle, a mama chce ją zapamiętać jako piękną kobietę. - W niedzielę wielkanocną udzielił jej ksiądz ostatniego namaszczenia i komunii świętej. Czy wywołało to z jej strony jakąkolwiek reakcję? - Kiedy umieściłem krew Jezusa w jej ustach za pomocą dozownika (pozwolono nam podać jej tylko jedną kroplę wina), Teresa zaczęła poruszać językiem. Zobaczyłem także, że porusza ustami. Nie była w śpiączce, miała szeroko otwarte oczy. - Jest ksiądz przy niej od dwunastu lat. Czy to prawda, że od wypadku jest całkowicie nieświadoma i nie ma żadnego kontaktu z otoczeniem? - Rok czy dwa lata temu powiedziałem jej coś takiego: "Przychodzę do ciebie codziennie i modlę się za ciebie po angielsku. Dzisiaj dla odmiany pomodlę się po polsku". Zobaczyłem wówczas na jej twarzy szeroki uśmiech. Śmiała się. Teresa reaguje jak każdy z nas. Na swój sposób odpowiada, cieszy się i smuci. Płacze. - Rodzina Terri mówi, że była szansa na poprawę stanu jej zdrowia. - Według mnie jej mózg nie jest całkowicie martwy. 20 - 25 procent nadal funkcjonuje. To młoda kobieta i jej komórki mózgowe powoli się odradzają. To, co mówi pan Schiavo i jego prawnicy, że jej mózg jest całkowicie martwy, jest nieprawdą. Nawet teraz Teresa walczy o życie. Ma silną wolę i mocne serce, ale i tak już została skazana na śmierć. Nie wiemy, ile jeszcze wytrzyma. Dzień, dwa, może tydzień. Tylko Bóg to wie. - Terri prawie od dwóch tygodni umiera z głodu. Lekarze mówią, że nie czuje bólu. Czy to prawda? - Nie sądzę, bo sam widziałem, jak dają jej morfinę. Robią to prawie codziennie, a z tego, co wiem, podaje się ją, żeby uśmierzyć ból. To, co z nią robią, to szczyt okrucieństwa. Aresztowano już prawie 50 osób, które chciały dostarczyć umierającej wodę. Tego nie odmawia się nawet zwierzęciu. Gdy do niej przychodzę, towarzyszy mi trzech policjantów. Patrzą mi na ręce i powtarzają: "Pamiętaj, ojcze, nie możesz włożyć jej niczego do ust!". Na komunię uzyskaliśmy, i to z trudem, jednorazowe pozwolenie. Tłumaczenia, że umierający katolik powinien przystępować do niej codziennie, nic nie dają. - Dlaczego mąż Terri robi wszystko, by uśmiercić swoją żonę? - Kardynał Martino z Rzymu powiedział, że moment, w którym pan Schiavo usunie rurkę z ciała swojej żony, będzie początkiem eutanazji w USA. W liberalnej Kalifornii od jakiegoś czasu próbuje się wprowadzić ten proceder. Schiavo i jego prawnicy chcą, aby było to legalne na Florydzie. - Krążą plotki, że Michael Schiavo przed wypadkiem znęcał się nad żoną. - To wielki facet, ma dwa metry wzrostu. Już w pierwszym roku małżeństwa bił Terri. Mówili mi o tym jej rodzice. Nie można wykluczyć, że to on spowodował uszkodzenie jej mózgu. W ogóle jest to wyjątkowo arogancki człowiek. Wszyscy namawiają go, żeby po prostu rozwiódł się z Teresą i dał jej spokój. Przecież żyje z inną kobietą, ma z nią nawet dzieci. On jednak może sobie powiedzieć: "Ale ze mnie szczęściarz. Kochają mnie dwie kobiety: żona i konkubina". To obrzydliwe. - Michael Schiavo twierdzi, że Terri powiedziała mu kiedyś, iż nie chciałaby być sztucznie utrzymywana przy życiu. - Nie sądzę, żeby tak było. Ale nawet jeśli tak, to na pewno nie chciałaby zostać zagłodzona na śmierć.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.