"Niewątpliwie ten film wiele zmienił w moim życiu" - powiedział w wywiadzie dla KAI Piotr Adamczyk, odtwórca głównej roli w filmie "Karol, człowiek który został papieżem".
Adamczyk wspomina, że na planie zdjęciowym "ciążyła mu odpowiedzialność", jaką było wcielenie się w postać Karola Wojtyły. "Pewnie bym sobie nie poradził, gdyby nie wsparcie wielu osób - wyznał aktor. KAI: Zagrał Pan rolę dość wyjątkową - człowieka, który zapisał się w naszej pamięci nie tylko przez 27 lat pontyfikatu. Ale zanim porozmawiamy o filmie, chciałbym zapytać o początki Pana przygody z filmem, teatrem, z aktorstwem w ogóle. - Można powiedzieć, że moja przygoda z aktorstwem zaczęła się bardzo wcześnie, ponieważ od dziecka marzyłem o tym, aby być aktorem. Wiele dzieci ma takie marzenie - większość potem z niego wyrasta. Ale ja się uparłem. Kiedy byłem w szóstej klasie szkoły podstawowej, nauczyciel języka polskiego zaproponował mi zagranie roli Papkina w przedstawieniu "Zemsta" Aleksandra Fredry, które miało uświetnić jakąś akademię w szkole. Do premiery niestety nie doszło, ponieważ nikt oprócz mnie nie nauczył się tekstu. Dość wcześnie zorientowałem się, że aktorstwo jest szansą na poradzenie sobie z własną nieśmiałością, a scena miejscem, w którym nabieram pewności siebie. KAI: Pomówmy teraz o "Karolu". Niektórzy aktorzy, by lepiej wczuć się w rolę, są gotowi zamknąć się na kilka tygodni w szpitalu psychiatrycznym, jeżeli grają osobę chorą psychicznie. Nie podejrzewam, żeby zamieszkał Pan na jakiś czas w kurii krakowskiej albo zaczął pracować w kamieniołomie. Jak wyglądały Pana przygotowania do zagrania roli Karola Wojtyły? - Rola wymagała przede wszystkim zmierzenia się z niezwykłą duchowością, siłą i charyzmą geniusza. Sposobem, jaki razem z reżyserem próbowaliśmy zastosować w interpretacji tej postaci, było unikanie pułapki naśladowania Ojca Świętego, powielania jego gestów, głosu. Zdecydowaliśmy się na bardziej aktorską interpretację postaci. Kiedy zostałem wybrany do tej roli, oczywiście byłem przede wszystkim niezwykle szczęśliwy, ale w ślad za radością pojawiło się poczucie wielkiej odpowiedzialności. Na planie bardzo mi ona ciążyła i pewnie nie poradziłbym sobie, gdyby nie wsparcie wielu osób. Bardzo się cieszę, że film powstał w języku angielskim, ponieważ - mam nadzieję - dzięki temu historia Polski stanie się lepiej znana, bo tak naprawdę głównym bohaterem filmu jest nasza przeszłość. Karol Wojtyła był świadkiem wielu historycznych wydarzeń - to historia wpływała na jego postawy. Być może dobrze się stało, że film nakręcił włoski twórca, ponieważ losy najważniejszego z Polaków i losy naszego narodu zostały ujrzane oczami cudzoziemca zakochanego w historii naszego kraju. KAI: Czy ten film jakoś Pana zbliżył do Boga, wiary; sprawił, że spojrzał Pan także na siebie trochę inaczej?
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.