Postępująca w Niemczech sekularyzacja pogrąża w kryzysie finansowym zarówno władze tamtejszego Kościoła katolickiego, jak i ewangelickiego - donosi Nasz Dziennik.
Odczuwająca go najbardziej diecezja berlińska sposób na wyjście z tych kłopotów widzi w... sprzedawaniu świątyń. Dotychczas sprzedała już trzy, a niedawno jedną z nich zaczęto już burzyć. Według niemieckich mediów wkrótce zostaną rozebrane kolejne, m.in. sprzedany w ubiegłym roku tzw. polski kościół. Władze dwu największych w Niemczech Kościołów - katolickiego i ewangelickiego - odczuwają poważny kryzys finansowy. Coraz więcej ludzi wypisuje się z Kościoła (w systemie niemieckim oznacza to rezygnację z płacenia podatku kościelnego) i coraz mniej wiernych uczestniczy w Mszach Świętych. Spadek liczby wiernych oznacza brak pieniędzy i brak odpowiednich środków na utrzymanie budynków kościelnych. W ten sposób swoje kłopoty tłumaczą władze poszczególnych diecezji. Z tego też powodu sprzedają wiele obiektów, w tym nawet świątynie. Według gazety "Die Welt" władze Kościoła katolickiego i ewangelickiego w Berlinie są obecnie zadłużone - w sumie - na ponad 60 milionów euro. Do tej pory diecezja berlińska sprzedała trzy świątynie: pw. św. Rafała (Gatow), św. Jana Kapistrana (tzw. polski kościół w dzielnicy Tempelhof) i św. Marii (Lichterfelde). Wkrótce prawdopodobnie zostaną sprzedane kolejne: m.in. pw. św. Marii w Behnitz, św. Judy Tadeusza (Neuendorf), Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (Charlotenburg), a nawet kaplica pw. Serca Jezusowego (Pankow). Nie widzą ratunku Ratować berlińskie kościoły przed sprzedażą próbuje m.in. stołeczna Rada Pomników, która zamierza wpisać większość z nich do zbioru zabytków miasta. W przypadku kościoła św. Rafała sztuka ta całkowicie się nie udała, bowiem robotnicy zaczęli rozbiórkę budynku bez informowania o tym kogokolwiek. Świątynię tę kupiła prywatna firma, która zamierza w tym miejscu zbudować... supermarket. Podobny los - napisał w najnowszym wydaniu tygodnik "Der Tagesspiegel" - najprawdopodobniej spotka także były "polski kościół" pw. św. Jana Kapistrana, który został sprzedany w ubiegłym roku i również zostanie rozebrany. Sprzedano go za 2,5 miliona euro pomimo protestów polskich wiernych, którzy jako nieliczni katolicy w niemieckiej stolicy licznie uczęszczali na odprawiane tam Msze Święte. Berlińska Rada Pomników próbuje również ratować kościół św. Jana Kapistrana - zablokować decyzję o jego rozbiórce. Konserwator zabytków Joerg Haspel, również ten kościół zbudowany w 1968 r., uznał za unikat architektoniczny, bowiem został on zaprojektowany przez znanego architekta Reinharda Hofbauera. Dziennik "Der Tagesspiegel" wątpi jednak, ze względu na trwające długo procedury ustalania nowych list zabytków architektury, że uda się stołecznej radzie zabytków uratować kościół. Najprawdopodobniej już za kilka miesięcy stanie na jego miejscu dom starców. Nadzieja tylko w odnowie Niektórzy obserwatorzy niemieccy twierdzą, że wkrótce w Niemczech powtórzy się scenariusz m.in. z krajów Beneluksu i w kościołach będą urządzane dyskoteki lub będą one zamieniane na supermarkety, banki lub restauracje. Dla ks. kard. Georga Sterzynskiego - twierdzi "Der Tagesspiegel" - dyskoteka w kościele jest nie do pomyślenia, dlatego - zdaniem gazety - uznał on, że już lepiej zburzyć świątynię. Jedynym skutecznym sposobem na trwałe zatrzymanie tego procesu jest po prostu odnowa moralna i religijna społeczeństwa, czyli powrót do wiary. To jednak zależy głównie od samych Niemców.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.