Bez wyjaśnienia dziś przypadków współpracy księży z SB, za jakiś czas nie będzie można odróżnić prawdy od fałszu - twierdzi Piotr Semka na łamach Rzeczpospolitej.
Informacja o ostatecznej decyzji wysłania ojca Konrada Hejmy do jednego z włoskich klasztorów zamyka okres sprzecznych doniesień co do sytuacji byłego opiekuna polskich pielgrzymów w Rzymie. Po ujawnieniu przez IPN raportu na temat współpracy dominikanina z SB i spotkaniu ojca prowincjała Macieja Zięby z ojcem Hejmą, członkowie Rady Prowincji Dominikanów uznali 1 czerwca, że "nie ma podstaw, by kwestionować prawdziwość przedstawionych w raporcie IPN faktów". Przeprosili tych, którym działalność o. Hejmy wyrządziła szkodę. Zaakcentowali "potrzebę ekspiacji ze strony ojca Konrada" i zapowiedzieli "podjęcie przez władze Prowincji w tym celu stosownych kroków". O. Zięba jednoznacznie zaznaczył, że informacje przekazywane przez dominikanina SB "miały swoje znaczenie". Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik odwołał zakonnika z funkcji opiekuna polskich pielgrzymów. Jednak po tych zdecydowanych decyzjach nastąpił okres niejasności co do ich realizacji. ZAKWESTIONOWANY RAPORT Według licznych sygnałów medialnych o. Hejmo nadal przebywał w ośrodku przy Via Monti. Udzielał wypowiedzi dla Radia Maryja i wysłał do mediów list otwarty, odrzucający raport IPN. W jego obronie wystąpiła grupa polskich dominikanów, którzy zaprotestowali wobec Rzecznika Praw Obywatelskich przeciw formie ujawnienia dokumentów przez IPN. Wątpliwości co do rzetelności raportu Instytutu pojawiły się w wielu mediach katolickich. W obronie współbrata wystąpił ojciec Jacek Salij, jeden z najbardziej cenionych dominikanów. Wszystko to stworzyło wrażenie wewnętrznego podziału w polskim Kościele w tej drażliwej kwestii. Surowy osąd Rady Prowincji został pośrednio zakwestionowany przez liczne wystąpienia osób duchownych i świeckich. Najnowsze doniesienia pozwalają domniemywać, że władze zakonu postanowiły zdecydowanie rozstrzygnąć wątpliwości i o. Hejmo zyska okazję do pogłębionej refleksji nad swą przeszłością. Trudno jednak pozostawić bez komentarza dyskusję, jaka nad sprawą rzymskiego zakonnika odbyła się w łonie polskiego Kościoła. To, czy w opinii ludzi Kościoła sprawa ojca Hejmy będzie wspominana jako ostrzeżenie moralne czy też przypadek kapłana skrzywdzonego, nie jest bez znaczenia. Wpłynie to na przyszłe myślenie o sposobie, w jaki Kościół uporać się ma z problemami przeszłości. Ostrych kontrowersji wokół oceny sprawy ojca Hejmy nie byłoby, gdyby nie sposób, w jaki jego teczki ujawnił Leon Kieres. Prezes IPN nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak szybko po śmierci Jana Pawła II wystąpił z zapowiedzią ujawnienia "agenta z otoczenia papieża". Ale sprzeciw wobec trybu lustracji dominikanina szybko zamienił się w kwestionowanie raportu na temat zawartości teczek o. Hejmy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.