Czy zabawa w kotka i myszkę z państwową władzą jest potrzebna?
Dwa tygodnie temu pisałem o wolontariacie. Dziś temat pokrewny, dotyczący również życia społecznego. Byłem na zebraniu członków stowarzyszenia naszego hospicjum onkologicznego w Nysie. Naszego – bo należę do stowarzyszenia od samego początku. Przedziwne są te spotkania. Członkowie stowarzyszenia wywodzą się ze wszystkich chyba kręgów i warstw społecznych. Przeróżne zawody reprezentują. Bo też chodzi o sprawę, która dotknąć może każdego. Na owym zebraniu kierownictwo hospicjum musiało przedstawić do zatwierdzenia sprawozdanie budżetowe za poprzedni rok. Pomijam szczegóły. Nadwyżka w roku 2012 wyniosła 0,027%. Zysk żaden, bo społeczna organizacja nie o zyski zabiega, ale i strat nie generuje. Tak działają prawdziwie społeczne instytucje. Dobrze, gdy mogą mieć prawny status „organizacji pożytku publicznego”. Mamy. Mamy także certyfikat ISO.
Medyczny kierownik naszej lecznicy składa wyjaśnienia do budżetu. Zaczął od słów: „Na mapie dehumanizacji...” Znam go jako człowieka spokojnego, ważącego każde słowo. Skoro tak powiedział, owa dehumanizacja widać boli go bardzo. I bez wątpienia jest faktem. Na tej mapie takie ośrodki jak nasze hospicjum – a jest ich w Polsce wiele – to przebłysk nadziei, iż nie wszystko się zdehumanizowało. To znaczy, że są ludzie, którym zależy, którzy potrafią, którzy chcą, którzy się trudzą, którzy nie pytają o zyski. Byle tylko państwo nie przeszkadzało. Jego wypowiedź znalazła dopełnienie w słowach prezesa stowarzyszenia – obaj mówią o urzędniczych uszczupleniach finansowych, o błędach legislacyjnych niekorzystnych dla społecznych inicjatyw, w tym hospicjów. Aby jakoś w tym przetrwać, hospicja stworzyły federację. Jej celem jest baczne śledzenie tego, co dzieje się w sejmie i ministerstwach, by nie dać się zaskoczyć urzędniczymi decyzjami. Dobrze, że mamy tę federację. Ale czy zabawa w kotka i myszkę z państwową władzą jest potrzebna? A skoro życie nauczyło, że jest potrzebna, to znaczy, że państwowa władza zamiast służyć społeczeństwu zamienia się w bezmyślnego kocura, gotowego zadusić co się da. Czy nie lepiej takie kocisko wypędzić z obejścia?...
Mówił jeszcze nasz zacny doktor, że chorzy trafiają do hospicjum w coraz gorszym stanie. To przekłada się na szybszą wymianę pacjentów, w efekcie na większe luki w obłożeniu łóżek. To z kolei generuje finansowe straty, tym większe, że wiążą się z tym wspomniane „urzędnicze uszczuplenia finansowe”, w skali roku całkiem spore. Otwarte zostaje pytanie, skąd bierze się ten coraz gorszy stan chorych. Pewnie gdyby mniej było tych wszystkich czarnych punktów na mapie dehumanizacji Polski, stan chorych byłby lepszy. I pewnie budżetowi państwowej służby zdrowia bliżej by było do zbilansowania środków i kosztów. Lekarstwem nie jest, tak mi się wydaje, prywatyzowanie państwowej służby zdrowia. Pomiędzy przeciwstawnymi obszarami (państwowym i prywatnym) powinien się rozrastać obszar instytucji społecznych. Tak jest w wielu krajach dojrzałej demokracji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.