Niedawno firma z Oświęcimia użyła wizerunku sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach w reklamie wycieczek.
Prokuratura nie mogła ścigać sprawców z urzędu, bo wizerunek obiektu nie jest zastrzeżony. W poniedziałęk krakowscy prokuratorzy namawiali kard. Stanisława Dziwisza, by to zmienił. Pomysł budzi jednak obawy w kurii. Teraz prywatne firmy mogą bezkarnie wykorzystywać wizerunek obiektów sakralnych w celach reklamowych. Jakiś czas temu problemem w Łagiewnikach byli domokrążcy, którzy okolicznym mieszkańcom sprzedawali dewocjonalia. Pieniądze miały być przeznaczone na nieistniejącą fundację łagiewnickiego sanktuarium. Podobny kłopot miała parafia mariacka. Ks. infułat Bronisław Fidelus uważa, że prawna ochrona obiektu przed tego typu działalnością jest dobrym pomysłem. Sęk w tym, że jeśli firma nie obraża czyichś uczuć religijnych, a obiekt stoi na publicznym terenie, wizerunek można zabezpieczyć praktycznie tylko przez zatwierdzenie znaku towarowego. Jednak już sama nazwa "towar" budzi w tym wypadku spore kontrowersje. - Miłosierdzie Boże nie jest towarem, który można zapakować, zarejestrować i zważyć - denerwuje się Przemysław Bednarz, kierownik działu promocji łagiewnickiego sanktuarium. Dodaje, że mieszanie porządków komercyjnego i religijnego nikomu nie może się przysłużyć. Ostrożnie podchodzi do pomysłu również krakowska kuria. - Z jednej strony propozycja nie jest zła, ale trudno wchodzić w atmosferę urynkowienia symboli religijnych - mówi rzecznik kurii ks. Robert Nęcek.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.