Większa część podwozia, dwa mosty napędowe, pięć kół, w tym jedno zapasowe, fragment obicia drzwi szoferki, kierownica i chłodnica - tyle zostało ze stara, którym miał jeździć jeździł w czasie pierwszej pielgrzymki do Polski papież Jan Paweł II.
Zaprezentowano je wczoraj dziennikarzom w Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach, które od lat zabiegało o pojazd wykonany w 1979 r. specjalnie dla Papieża na bazie wojskowego stara 660. Powstały dwa takie papamobile, ale drugi, rezerwowy, okazał się niepotrzebny. - Po zakończeniu pielgrzymki Episkopat chciał odkupić samochód, Polonia deklarowała sfinansowanie, ale władze się nie zgodziły. W lipcu 1979 r. zapadła decyzja o wycięciu gondoli. Podwozie wróciło do fabryki w Starachowicach i zostało sprzedane. Głoszono jednak, że samochód został zniszczony - podkreśla Magdalena Gorzkowska, dyrektor muzeum. - Od jednego z byłych pracowników fabryki otrzymaliśmy kopię faktury sprzedaży - dodaje Dariusz Dąbrowski, członek zarządu powiatu, który poszukiwał śladów papamobilu. Na fakturze widnieje data 29 listopada 1980 r.. Za 538 tys. ówczesnych złotych kupił go Kombinat PGR Stanomino w województwie koszalińskim. W połowie lat 80. PGR sprzedał samochód, ale nadal figurował w rejestrze jako właściciel. Dąbrowski uważa, że dla zatarcia śladów. Od byłych pracowników PGR dowiedział się, że auto nabył Rejon Dróg Publicznych ze Szczecinka. Jego pracownicy nazywali je "papieski star". Przez ostatnie lata służyło dwóm braciom z Wierzchowa k. Szczecinka. Kupili je jako złom użytkowy, przerobili na ciągnik samobieżny, zamontowali skrzynię i wozili drzewo z lasu. Dąbrowski przyznaje, że powiat musiał zapłacić za ten pojazd kilkanaście tysięcy złotych. Dodaje jednak, że o wiele więcej, bo 300 tys. zł, chciał właściciel pozostałości rezerwowego papamobila, który wcześniej i bez większego trudu odnaleźli w okolicach Słupska. Na przywiezionych do Starachowic fragmentach podwozia jego numer jest zatarty. Jaka więc pewność, że to oryginalna część papamobilu? - Posiadamy dokumenty, oświadczenia właścicieli - odpowiada Dąbrowski. I dodaje, że także fragmenty bocznego obicia pojazdu są identyczne z tym, jakie zachował sobie na pamiątkę jeden z byłych pracowników FSC. Już jednak podczas wczorajszej prezentacji wątpliwości zasiał przybyły bez zaproszenia Marek Adamczak, właściciel zakładu blacharskiego pod Kielcami. - To rama od wojskowego stara. Nie papieża, ale ludzi do więzienia w stanie wojennym się nim woziło - stwierdził. I zapowiedział, że resztki prawdziwego papamobilu już dziś wieczorem będą w Kielcach, on je zrekonstruuje i przekaże starachowickiemu muzeum, po czym w pośpiechu opuścił konferencję. Dąbrowski i Gorzkowska zdziwieni byli tym nieco nerwowym wystąpieniem. Przyznali, że Adamczak interesował się ich poszukiwaniami. - Może kupił tego dublera spod Słupska - zastanawiał się Dąbrowski.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.