Ksiądz Zdzisław Kowalewski, proboszcz parafii pw. św. Mikołaja w Wolborzu pod Piotrkowem, postanowił bronić prawdziwego świętego przed Santa Clausem - poinformował Dziennik Łódzki.
- Pod słynącego z dobroci świętego biskupa Miry podszywa się disneyowski krasnal z Laponii - denerwuje się proboszcz. - Specjalnie wybrałem się tam i stwierdziłem, że Santa Claus zarabia na turystach miliony fińskich marek. Tymczasem prawdziwy święty wyzbył się wszelkich dóbr, więc to on powinien być wzorcem dzielenia się z innymi. Szczegółowa analiza obu postaci znalazła się na stronie internetowej parafii, z odniesieniem do innych "falsyfikatów", m.in. Dziadka Mroza. Proboszcz dodaje, że zamerykanizowany Santa Claus pochodzi od brzydkiego i złośliwego nordyckiego trolla. - Zarządziłem, aby wszyscy księża rozdający dzieciakom upominki w kościele i szkołach zamiast w czerwone płaszcze i czapki przebierali się w biskupie szaty - dodaje ks. Kowalewski. Św. Mikołaj biskup Miry (dzisiejsza Turcja) zasłynął nie tylko jako wspomożyciel ubogich, ale był też ascetą i ratował niesłusznie skazanych. Najczęściej przedstawiany jest w stroju biskupim z sakiewką w ręce i dziećmi u kolan. Ojczyzną baśniowego krasnala jest Laponia. Osadził go tam w XIX wieku amerykański rysownik Thomas Nast. Santa Claus wywodzi się z legend skandynawskich, jeździ saniami zaprzężonymi w renifery. Jest niskiego wzrostu, ma pokaźny brzuch i czerwone ubranie z białymi akcentami. Postać do celów reklamowych dopracował w 1931 r. koncern Coca-Cola. W ostatecznej wersji Mikołaj jest więc potężny, dostatni, a jego strój luksusowy. Lokalne odmiany tej wersji postaci to rosyjski Dziadek Mróz czy duński Julemanden, który podróżuje w towarzystwie elfów.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.