Od 1 stycznia 2007 Unia Europejska powiększy się o dwa kraje: Rumunię i Bułgarię. Tym samym poczyniony zostanie kolejny krok na drodze do budowania prawdziwej wspólnoty państw w Europie.
Bułgaria zajmuje powierzchnię odpowiadającą 1/3 Polski, a zamieszkuje ją 7,5 mln ludności. Według oficjalnych statystyk 82 proc. mieszkańców należy do Cerkwi prawosławnej, 1/8 wyznaje islam zaś katolików jest tam zaledwie 74 tys. Według przeprowadzonych w roku 2005 sondaży w okresie 45 lat dyktatury komunistycznej doszło do głębokiej laicyzacji. Obecnie jedynie 40 proc. Bułgarów twierdzi, że wierzy w Boga. Bułgaria jest krajem, który zawsze znajdował się na peryferiach Europy, pozostając jednak jej częścią. Jeszcze w IX w. św. król Borys prosił o chrzest z Rzymu, obawiał się jednak Bizancjum. Podobnie w minionych 50 latach Bułgaria zawsze zwrócona była na Zachód, obawiając się jednak Związku Sowieckiego. "Obecnie po przemianach, zdaje się, że wszystko zmierza w lepszą stronę" - powiedział Radiu Watykańskiemu bp Christo Proykov. Przewodniczący Episkopatu Bułgarii na wejście do Unii patrzy z realizmem. "Z jednej strony jest to korzyść, gdyż Bułgaria zawsze była częścią Europy. Z drugiej jednak istnieje ryzyko i zagrożenia" - przyznał bp Proykov. Wśród niebezpieczeństw wymienił eutanazję, zagładę życia nienarodzonego, legalizację konkubinatów i związków osób tej samej płci. "Bułgaria przyjęła chrzest ponad tysiąc lat temu. Chrześcijaństwo przeżyło, pomimo wszelkich przeciwieństw. Czy teraz możemy tak łatwo przyjąć sprawy przeciwne Bogu?" - pytał przewodniczący bułgarskiego Episkopatu. - Jesteśmy też świadkami, że Europa Zachodnia nie chce uznać swych chrześcijańskich korzeni. Jesteśmy narodem chrześcijańskim. Otwarły się przed nami drzwi Europy i chcemy do niej wejść jako chrześcijanie, dając w darze Europie Zachodniej naszą chrześcijańską kulturę” – dodał bp Proykov. Rumunia ma 22 mln mieszkańców i zajmuje obszar odpowiadający 2/3 powierzchni Polski. 86 proc. ludności wyznaje prawosławie, 6 proc. katolicyzm a 5 proc. protestantyzm. Abp Ioan Robu powiedział w Radiu Watykańskim, że mieszkańcy Rumunii są przekonani, iż proces ich integracji nie kończy się 1 stycznia, ale będzie trwał nadal, z większą intensywnością po tym historycznym dniu. Wyraził przekonanie, że pogłębienie wielorakich relacji Rumunii z innymi państwami UE, poczucie aktywnego uczestnictwa we wspólnocie wartości nie dokonuje się z dnia na dzień. Cerkiew prawosławna, Kościół katolicki i inne wyznania religijne nie kryją swego zakłopotania wobec tego, że w Konstytucji Europejskiej nie ma wzmianki o chrześcijańskich korzeniach Europy. "Jestem osobiście przekonany, że Rumunia przystępuje do Unii Europejskiej w momencie, kiedy ona się ciągle jeszcze tworzy, poszukuje swej tożsamości, to znaczy we właściwym momencie" - podkreślił metropolita Bukaresztu. Jego zdaniem Rumunia będzie mogła wnieść swój wkład zarówno w wypełnienie projektu europejskiego jak i wytyczenie ogólnych zarysów charakteru Europy. "1 stycznia o północy dzwony rumuńskich kościołów będą długo biły aby przywitać wejście do Unii. Będzie im towarzyszyła nasza modlitwa o pogodną, pomyślną i pokojową przyszłość Europy” – powiedział abp Robu.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.