Reklama

Abp Życiński: SB w Lublinie rejestrowała fikcyjnych kościelnych agentów

Na podstawie informacji o zarejestrowaniu tajnego współpracownika nie można wyrokować o jego rzeczywistej współpracy - to wniosek z konferencji prasowej w lubelskiej kurii 26 stycznia.

Reklama

Arcybiskup zauważył, że przykład duchownych pokazuje, że należy bardzo uważać z nagłaśnianiem informacji o rejestracji rozumianej automatycznie jako współpraca. - Dzisiaj jedna z dziennikarek jest zaskoczona, że wiadomości o zarejestrowaniu bp. Wielgusa wcześniej nie nagłośniono. Właśnie nagłaśnianie podobnych wiadomości byłoby wyrazem braku elementarnej odpowiedzialności etycznej - powiedział metropolita. Przywołał wyroki Sądu Najwyższego, dotyczące kryteriów uważania kogoś za osobę, która podjęła współpracę, powtórzone przez Sąd Lustracyjny w procesie Andrzeja Przewoźnika. - Sąd użył sformułowania: "o tym, czy dana osoba była współpracownikiem SB nie decyduje ani fakt, ani forma zarejestrowania jej w ewidencji organu bezpieczeństwa państwa, ale treść udzielonych tym organom informacji". Dzisiejsza "Rzeczpospolita" zarzuciła abp. Życińskiemu, że wiedział o rejestracji księdza Wielgusa i nie poinformował o tym. Odpowiadając na ten zarzut abp Życiński podkreślił, że gdy komisja historyczna zaczynała pracę, teczki ks. Wielgusa nie było w Lublinie. - Nie jestem w stanie odpowiedzieć, które notatki wtedy były znane, a które nie. Natomiast wiem, że komisja zaczynała pracę, gdy materiały zostały już przekazane do Warszawy. Przychodzące z różnych źródeł informacje, były niespójne - mówił. - Wiadomości, które sugerowały, że istnieje notka, w której pojawia się TW "Adam" można było usłyszeć z kilku źródeł, tylko żadna z tych wiadomości nie podawała konkretu- tłumaczył abp Życiński. Podkreślił, że nie miał żadnej wiedzy na temat ewentualnej współpracy księdza Wielgusa. Abp Życiński powiedział także, że w ostatnich tygodniach przyszli do niego dwaj byli "ubowcy", zachęceni listem, jaki metropolita wystosował w sierpniu ubiegłego roku i w którym prosił, żeby także pracownicy SB dali świadectwo prawdy o tamtych czasach. - Ich zachowanie było dość dalekie od reakcji typowych ludzi bezpieki. Byłem zaskoczony ich nieteatralnymi łzami - mówił metropolita. Wyznał, że w rozmowie z nimi zastanawiał się jak można by zrekompensować krzywdy, które wyrządzili, np. poprzez dawanie świadectwa prawdzie, wydawania oświadczeń dotyczących osób prowadzonych przez tych funkcjonariuszy w przeszłości. - Znalazłem w ich postawie wyraźne oznaki dobrej woli - stwierdził. Abp Życiński zauważył, że gdyby tacy ludzie zechcieli opowiedzieć zgodnie z sumieniem, jak wyglądała ich praca w praktyce, mogłoby to być "bezcennym źródłem informacji". - Tu można wyzwolić pewną reakcję łańcuchową i media mogą okazać się pomocne, żeby nie tylko tropić te osoby, u których zanikły elementarne ludzkie uczucia, ale też zauważyć tych, u których odzywa się sumienie i pomóc im - zaznaczył.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
6°C Poniedziałek
dzień
6°C Poniedziałek
wieczór
3°C Wtorek
noc
3°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama