Liu Bainian, przywódca kontrolowanego przez Pekin Kościoła patriotycznego, zaprosił Benedykta XVI do Chin. Słowa Liu Bainiana uważane są za odpowiedź Pekinu na pojednawczy, ale i pryncypialny list papieża do chińskich katolików z czerwca - podała Rzeczpospolita.
"Mam nadzieję zobaczyć kiedyś papieża tu, w Pekinie, celebrującego mszę dla nas, Chińczyków. Włoscy katolicy nie potrafią sobie wyobrazić, jak bardzo chcielibyśmy go zobaczyć. Poprzez dziennik "La Repubblica" chciałbym przekazać mu specjalne pozdrowienie. On wie, jak się za niego modlimy" - stwierdził Liu w wywiadzie dla włoskiej gazety. Problem polega na tym, że 74-letni Liu Bainian z punktu widzenia Watykanu jest jedynie jednym z 10 mln chińskich katolików. Nie posiada uznanych przez Watykan święceń, nie mówiąc już o godności biskupiej. Postrzegany jest jako renegat. Jednak dla władz w Pekinie jest głową chińskiego Kościoła katolickiego kontrolowanego przez komunistyczny reżim od 1951 roku. Liu wyjaśnia włoskiemu dziennikowi, iż "Zachód zapomina, że zawsze uznawaliśmy autorytet papieża w kwestiach religijnych". Podkreśla też, że Benedykt XVI w swoim liście dał prawo katolikom do miłowania swojego kraju. Pada jednak zarzut wykorzystywania religii jako narzędzia do ingerowania w wewnętrzne sprawy państwa, "jak to się dzieje w Polsce", apotem złośliwa uwaga: "Włochy są ojczyzną katolicyzmu, ale to w Chinach kościoły są pełne wiernych". Benedykt XVI, pytany, czy widzi szanse na wyjazd do Chin, odpowiedział jedynie, że nie może o tym teraz mówić. - To dość skomplikowane - oznajmił.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.