1200 opolan wyruszyło w poniedziałek spod kościoła św. Jacka na XXXI Opolską Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. Do soboty będą w drodze - informuje Gazeta Wyborcza.
"Wielkie rzeczy uczynił Pan naszej śląskiej ziemi" - to hasło przyświeca pielgrzymom. Zanim wymaszerowali, wodą święconą pokropił ich opolski ordynariusz abp. Alfons Nossol. - To zamiast deszczu, który miał was spotkać - powiedział. - Bóg zapłać za taką zamianę - podziękował mu organizator pielgrzymki ks. Marcin Ogiolda, po czym wierni wyruszyli w kolumnach podzielonych na kolory fioletowy, żółty, zielony i niebieski. W grupie fioletowej nr 1 wędrują Ela, Zuza, Marek, Kamila, Natalia i Patrycja. - Być może pielgrzymki nie są modne, ale nie zawsze trzeba robić to, co jest modne. Idziemy dla siebie w swojej prywatnej intencji - mówi Zuza, która na Jasną Górę rusza po raz trzeci. Podobnie jak jej koleżanka Ela. - Są wakacje, więc to jakiś sposób na spędzenie czasu. Pójście na pielgrzymkę nie zaszkodzi - śmieje się dziewczyna. Marek jest na trasie po raz drugi. Dlaczego się zdecydował ? - Z potrzeby ducha. Kto nigdy nie był na pielgrzymce, nie wie, jakie to fantastyczne przeżycie - twierdzi. Wyprawa do Częstochowy jest jednak nie tylko związana z religią. Młodzi traktują ją też jako sposób na przeżycie wyjątkowej przygody. I przekonanie się o ludzkiej życzliwości. - Karmią nas, dają pić, a poza tym zapewniają nocleg. Zdarza się, że jeden człowiek ma i 10 osób w domu - opowiada Marek. Na swoje koleżanki i kolegę nieco z podziwem patrzy Kamila. Dla niej to pierwsza pielgrzymka. - Nie boję się, bo mam wokół siebie doświadczonych znajomych - zapewnia. Boisko w Kosorowicach. Tu pielgrzymi mają zjeść posiłek, nabrać sił i pójść dalej. Na boisku cała wieś. Wszyscy mieszkańcy zaangażowali się w przywitanie i ugoszczenie gości. Przygotowali gary zup, kompoty, chleb i owoce. - Wszystko zrobiliśmy sami. Nie idę na pielgrzymkę, bo się trochę boję, a tam dużo siły trzeba mieć. A tak oni się za nas pomodlą - śmieje się Anna Mateja. Po chwili dzieci przybiegają i ogłaszają, że pielgrzymi się zbliżają - wśród zebranych czuć podniecenie pomieszane z lekkim niepokojem. - Idą, idą - pokrzykują do siebie. Fioletowa "Jedynka" dociera zgodnie z planem - wraz z nią młodzież, którą spotkałem przy wyjściu na pielgrzymkę. Stają przy pojemnikach z jedzeniem, gdzie przybywa coraz więcej osób. Na obiad pomidorowa z makaronem. - Byłem bardzo głodny, ale nic tak nie smakuje, jak zupa ugotowana przez ludzi - zachwala Marek. Kamila ma za sobą pierwszy odcinek swojej pierwszej pielgrzymki. - Podoba mi się. Wszystko przyjmuję tak jak jest, bo nie ruszałam w drogę z jakimiś wyobrażeniami. Ale kucharki to mają dobre - komentuje, po czym staje w kolejnej długiej kolejce. Tym razem do beczki z wodą, gdzie można się umyć i wypłukać naczynia. Zuza kryje głowę w dłoniach - słońce trochę doskwiera. Ale po prawie godzinnym postoju pielgrzymi ruszają w drogę. Do Kamienia Śląskiego Wieś Kamionek. To tam stacjonują fioletowi. Niektórzy zostali w Kamieniu Śląskim na mszy św., skróconej niż zwykle, bo zaczął padać deszcz. Rozkładają namioty. Ci, którzy ich nie mają, muszą znaleźć sobie miejsce w domach. Czasami to problem, bo nie jest prosto zmieścić się w 20 osób w jednym pomieszczeniu. O godz. 20.30 na zakończenie dnia nabożeństwo w miejscowej kaplicy. Po nim wielkich szaleństw nie będzie. - Jesteśmy zbyt zmęczone. Odrobimy po powrocie. A póki co idziemy spać, bo trzeba wstać o 5.30 - mówią chórem Ania i Marysia z fioletowych. A potem ruszą w dalszą drogę. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wiedzie się na trasie opolskim pielgrzymom, wejdź na stronę internetową: www.pielgrzymka.opole.pl
Pozostajemy wierni zasadzie, zgodnie z którą granic nie można zmieniać siłą.
" Iran zawsze wspomagał lud Libanu i ruch oporu, i będzie to robić nadal".
Włochy, W. Brytania, Niemcy, Australia i Nowa Zelandia nie zgadzają się.
Szkody "ograniczone". Kościół otwarto już dla zwiedzających.
Co najmniej sześciu żołnierzy zginęło, wiele osób jest rannych.
Ten korytarze nie będzie pasażem należącym do Trumpa, ale raczej grobowcem jego najemników.